poniedziałek, 31 grudnia 2012

Przekraczając linię mety

Po opisanym w poprzednim wpisie graniu, do zrealizowania postanowienia zostały mi tylko dwie gry. Szczęśliwie dla mnie, byliśmy już wówczas umówieni na sobotę z Olą i Piotrkiem, których poznaliśmy niedawno, przy okazji sesji zdjęciowej. Jak się wtedy okazało, oni także lubią grać to i nadarzyła się okazja aby połączyć nasze kolejne spotkanie z realizacją mojego finiszującego postanowienia noworocznego. 
Żyć nie umierać! 

niedziela, 30 grudnia 2012

Ostatni piątek

W ostatni piątek był ostatni piątek. W roku 2012. W ramach realizacji projektu. Do końca spełnienia którego zostało tylko 8 gier. Ciśnienie niby nie aż tak wielkie, ale skłamałbym mówiąc, że go nie było. Szczęśliwie dla mnie, umówieni byliśmy na ten wieczór w naszym tradycyjnym składzie - Sylwia, Ula, Andrzej i Mateusz. Grać więc z kim było. W co grać też...

Pamiętacie listę, o której wspominałem jakiś czas temu? Znowu zdała się psu na budę. Ze wszystkich zagranych tego wieczora gier, tylko dwie były wcześniej uwzględnione na niej. Ech, człowiek się stara sobie ułatwić zadanie, a potem sam się tego nie trzyma - ludzka natura zaiste jest pokręcona... 

sobota, 29 grudnia 2012

Wyprawy badawcze w różnej odsłonie

Jak już kiedyś wspominałem, czasami post factum okazuje się, że gry, w które zagraliśmy mają jakiś wspólny klucz - czy to klimat, element mechanizmów czy coś innego. Tak też okazuje się być w przypadku dwóch gier, w które z Beatą zagraliśmy w krótkiej przerwie między świątecznymi wyjazdami (choć połączenie to może się niektórym wydać naciągane). W tym roku święta mieliśmy wybitnie męczące - odwiedziliśmy wiele osób z rodziny mieszkających w różnych miejscach. Dlatego też w tym roku nie było rodzinnego grania, ale na szczęście było przynajmniej granie w domowych pieleszach. 

A co łączy obie gry? Można powiedzieć, że obie opowiadają o wyprawach badawczo archeologicznych - jedna do amazońskiej dżungli, druga o badaniu piramid.

piątek, 28 grudnia 2012

Plan w planie

Jestem pedantem (i jest mi z tym dobrze). Jeśli zapytacie moich znajomych o przejawy mojej pedantyczności, usłyszycie o różnych jej odcieniach - układanie pudełek gier alfabetycznie w ramach rozmiaru, pilnowanie aby wieczko i denko pudełka było ułożone w tę samą stronę, uważanie aby instrukcja w pudełku była ułożona jak wieczko itd. Co prawda nie mam skarpetek ułożonych odcieniami, ale nie pójdę spać, jeśli nie umyję przed spaniem naczyń (za wyjątkiem piątku, kiedy sobie daję dyspensę). Do końca normalny więc nie jestem. Po prostu lubię porządek, a niemiecka maksyma "Ordnung muss sein" jest bardzo bliska memu sercu.

środa, 26 grudnia 2012

Zapuszkowani vol. 2 +

21.12.2012 - dzień, w którym miał skończyć się świat. Brzmiało groźnie. Jednak kilka razy do roku przeżywamy ten zapowiadany koniec i chyba już mało kto się nim przejmuje. Tym razem miało być inaczej - skończyć się kalendarz Majów. Skoro się skończył, to się pewnie rozpoczął kalendarz Czerwców...

niedziela, 23 grudnia 2012

Antyk, piórnik ,puszki i stanie na głowie

Dziś pora opisać gry, które w pierwszej połowie tygodnia towarzyszyły mi i Beacie. Normalnie w okresie od 17 XII głowę już ma się zaprzątniętą przygotowaniem do Świąt (różnych, w zależności od tego co, kto obchodzi). W tym roku jednak z przygotowaniami Beata zaczęła działać już wcześniej, dzięki czemu świąteczna gorączka praktycznie w całości nas ominęła. Nie ominęła nas jednak gorączka finalizowania mojego postanowienia. Do końca roku 2 tygodnie, a tu jeszcze tyle gier do zagrania! Jednak patronuje nam motto popularnego kulturysty - Siła! Nie ma op...!

czwartek, 20 grudnia 2012

Tradycyjny piątek, choć inaczej

Piątkowe granie w naszych pieleszach to cotygodniowy rytuał. W sumie częściej pytamy się znajomych "O której będziecie?" a nie "Czy będziecie?". Na ogół naszymi piątkowymi gośćmi są Ula z Mateuszem, ale tego ostatniego w zeszły piątek rozłożyło jakieś pieroństwo, w związku z czym nas niestety nie odwiedzili. Jednak na szczęście ostatnio znów zawitali do nas Sylwia z Andrzejem , dzięki czemu mogliśmy go wspólnie spędzić na planszówkowaniu. A co z niego wynikło, o tym poniżej.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Zapuszkowani - vol. 1

Tych, którzy kibicują mi w realizacji mojego postanowienia (jak pokazały komentarze, jest Was czworo, czyli 2x więcej niż się spodziewałem ;o) ) chciałem odrobinę uspokoić. Choć na blogu momentami jest posucha, plan jest sukcesywnie realizowany i staram się, aby móc zakończyć go tryumfalnym "udało się". Jak na razie największą potencjalna przeszkodą jest zapowiadany na piątek koniec świata, ale jak doświadczenie pokazało, koniec świata to święto ruchome.

czwartek, 13 grudnia 2012

Age of Snorta

Nadchodzi kolejny piątek, więc przed tym ważnym wydarzeniem wypadałoby zmniejszyć choć odrobinę stos gier "do opisania", relacjonując to, co miało miejsce w zeszłym tygodniu. Najważniejsze jest to, że znów udało się nam spotkać w większym gronie 3 białogłowy i ich "menszczyźni". Wiązałem duże nadzieje z tym spotkaniem, ale wiedziałem, że nie wszyscy będą gotowi na taki maraton jak ja. Właśnie dlatego przygotowałem tylko (tak mi się wydawało) pięć gier. Ostatecznie, zagraliśmy w dwie. No nic, jeszcze do końca roku trochę zostało, ale sprężać się trzeba coraz bardziej.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Never say no to panda!

Po ostatnim, obfitującym w granie, sobotnim spotkaniu, Sylwia z Andrzejem odwiedzili nas jeszcze w niedzielę (w końcu plan sam się nie zrealizuje). Udało się nam wówczas zagrać w zaledwie jedną grę, za to jedną z moich ulubionych - Zooloretto. Mam wrażenie, że na ogół nie otrzymuje ona zasłużonej jej uwagi, dlatego z przyjemnością poświęcę jej osobny wpis.

sobota, 8 grudnia 2012

Od świecących jupiterów do okolic Jupitera

Nadszedł grudzień. Ostatni miesiąc 2012 roku. Ostatnie tygodnie na domknięcie planu. Niestety, w związku z opóźnieniem jakie zaliczyłem, liczba gier, które pozostały mi na ten miesiąc mała nie jest. Ze swojej strony zrobię wszystko co w mej mocy aby się udało. Odbije się to trochę na Bett i znajomych, których będę "katował" grami. Mimo wszystko mam nadzieję, że będzie im to sprawiać choć po części tyle przyjemności, co i mnie. Zresztą to i oni wyciągnęli do mnie pomocną dłoń w realizacji planu, tak więc siła w narodzie jest!

W ostatnią sobotę w końcu udało się nam spotkać w większym gronie - byliśmy nie tylko Beata i ja, ale zawitali do nas Ula, Sylwia, Mateusz i Andrzej, dzięki czemu można było spokojnie przystąpić do rozgrywek w gry, które zdecydowanie lepiej działają w większym składzie. W co graliśmy? Widać to na miniaturce, która znajduje się powyżej po lewej, natomiast poniżej znajdziecie opis tego, co przedstawia.

środa, 5 grudnia 2012

Powrót tematów?

Po ostatniej serii gier logicznych zdecydowanie miałem ochotę zasiąść do czegoś, co jednak ma w sobie jakąś fabułę, czy ogólny zarys tematyki. Nie żebym miał coś przeciwko grom abstrakcyjnym, w końcu już wiele razy dawałem upust swej miłości do gatunku. Po prostu miałem ochotę na rozgrywkę w coś, co nie jest tylko grą "w czarne i białe". Co prawda może eurogry nie są najlepszym przykładem tytułów ociekających klimatem, ale mnie na razie wystarczyło - zwłaszcza, że w większości były to naprawdę dobre gry.

sobota, 1 grudnia 2012

Czasami na człowieka spada niemoc

W ostatni weekend wybraliśmy się z Meffem za Kraków do pracy. Oczywiście odkąd planowałem wyjazd, wiedziałem, że zabierzemy ze sobą kilka pudełek z grami aby w wolnych, wieczornych chwilach nadrobić co nieco mój plan. Mój wybór padł na gry logiczne, ponieważ szczęśliwie dla mnie, Mateusz lubi ten rodzaj gier.

Niestety, ilekroć wracaliśmy wieczorem do miejsca pełniącego rolę naszej sypialni, okazywało się, że sił starcza nam na jedną, góra dwie partyjki. Po prostu nasze ciała i umysły były na tyle wycieńczone, że odmawiały dalszej pracy. W ten oto sposób z dziesięciu (!) zabranych gier udało nam się rozegrać tylko trzy... Cóż, niestety i tak czasami bywa.

Jednak po powrocie do domu udało mi się przekonać Beatę do rozgrywki w kilka z tytułów zabranych ze sobą na wyjazd, aby nadgonić realizację opóźnionego planu. Szczęśliwie i tym razem się udało (choć nie wiem ile razy będzie mi to jeszcze dane).

środa, 28 listopada 2012

Trio z Desy

W swojej kolekcji mam osobną szafę na "antyki". Nie są to co prawda oryginalne egzemplarze gier ze starożytnego Egiptu, Babilonii, czy nawet średniowiecza. Są to raczej "antyki" w odniesieniu do boomu, który w 1995 zapoczątkowali Osadnicy z Catanu - a więc gry wydane przed umowną datą renesansu planszówkowego na świecie. Mam pośród nich m.in. pierwszą wydaną grę Reinera Knizii, jedną z gier z legendarnej 3M bookshelf series, ale także rodzime wynalazki - nierozciętego Obcego, czy Troll Football, kompletny Labirynt Śmierci, Odkrywców Nowych Światów i kilka innych. Przyznam, że w te gry grałem jak dotychczas niewiele i ich obecność w kolekcji jest uzasadniona raczej chęcią posiadania czegoś "vintage", co mi się  chyba udało.

piątek, 23 listopada 2012

Piątkowe pomieszanie z poplątaniem

Po ostatnim, abstrakcyjno-logicznym graniu, przyszedł czas na gry zawierające przynajmniej odrobinę tematu, momentami dozę czynnika losowego, element chaosu i inne. Trudno jednak doszukać się myśli przewodniej, która była odpowiedzialna za dobór tytułów na naszym spotkaniu. O ile można ją nawet wskazać w przypadku pierwszych gier, to później gdzieś się rozmyła, zatarła, znikła... Tak więc drodzy czytelnicy (tak, mówię do Was obojga ;o)) dziś opis tego, co się ostatnio udało wygrzebać z "worka cudów"

wtorek, 20 listopada 2012

Maraton z Gigamic'iem 2

Jak już wielokrotnie zaznaczałem w swoich wpisach, bardzo lubię abstrakcyjne gry logiczne, które w prostych zasadach potrafią zapewnić niemałe wyzwanie dla komórek mózgowych. Niestety Beata nie podziela ze mną tej miłości, ale mimo to udało mi się (dzięki wrodzonemu urokowi osobistemu i zdolnościom dyplomatycznym) przekonać ją do zagrania ze mną w kilka gier rzeczonego gatunku. Graliśmy w nie w różne dni w zeszłym tygodniu, ale wpis ten tematycznie łączy się z maratonem Gigamicowym, który rozegrałem z Mateuszem w lutym, stąd tytuł taki, a nie inny.

piątek, 16 listopada 2012

Od siły magnetycznej, poprzez historię, aż do krainy pełnej magii

Ponownie łamy mojego bloga serdecznie witają Meffa, który postanowił wspomóc mnie swoim opisem tytułów, w które wspólnie zagraliśmy w miniony piątek. Był to wieczór (prawie) dwuosobowy, ale nie oznacza to, że był gorszy od innych. Zapraszam do lektury.

***
Ponieważ koniec roku zbliża się wielkimi krokami - a życie nie rozpieszcza nadmiarem wolnego czasu na granie – projekt Michała może wydawać się zagrożony. Na szczęście czasu jeszcze trochę jest, a tacy wytrawni gamerzy jak my zrobią wszystko żeby nie dopuścić do niepowodzenia.

W związku z tym, że w ostatnim tygodniu obaj wygospodarowaliśmy trochę czasu w piątkowe popołudnie, postanowiliśmy tradycyjnie spotkać się przy planszy. Tym razem poniekąd „wróciliśmy do korzeni”, ponieważ graliśmy w męskim (choć jak się później okazało nie tylko) gronie.

czwartek, 15 listopada 2012

Karciany duet

Niemal codziennie podejmuję próbę namówienia Beaty aby zagrała ze mną w coś do projektu - w końcu sami wiecie, że czasu nie zostało mi aż tak wiele, a jeszcze trochę do nadrobienia jest. Moje działania przynoszą różny skutek - czasem pozytywny, a czasem nie (choć jeszcze nie doszedłem do momentu znanego z TEGO obrazka). W zeszłym tygodniu udało mi się ją przekonać do rozgrywki w dwie, dość leciwe karcianki, więc to o nich będzie dziś mowa.

niedziela, 11 listopada 2012

Czasem brak pomysłu na tytuł

Ostatnimi czasy moja częstotliwość grania wyraźnie się poprawiła - leżący koło komputera stosik gier do opisania stale rośnie. Nie mogę tego jednak powiedzieć o chęci do opisywania gier - ilekroć siadam za klawiaturą spada na mnie niemoc twórcza i wszystkie możliwe rozpraszajki działają jeszcze lepiej niż zwykle. Teraz jednak (chyba) się udało. Nie mam pomysły na tytuł, ani na wstęp, więc może po prostu bez ceregieli przejdę do opisywania kolejnych rozegranych gier.

czwartek, 8 listopada 2012

Planszówkowa armatura

Płytki, żetony, kafelki - pewnie znalazłby się niejeden co chciałby nimi ozdobić łazienkę (tylko pewnie mu na to białogłowa nie pozwoli...). Ilekroć myślę o grach, które są tematem tego wpisu, staram się dojść do tego, która popchnęła mnie do zakupu następnych. Niestety, nie mogę sobie tego przypomnieć. Najprawdopodobniej głównym winnym jest Tantrix, ale może sprawcą całego zamieszania jest Rój, którego genialnie wykonane płytki sprawiły, że zacząłem szukać kolejnych gier o podobnym wykonaniu? Może komuś uda się wyciągnąć tę tajemnicę z mojej głowy, ale na razie drodzy Państwo czas na opis trzech (bakelitowych) gier kafelkowych!

poniedziałek, 5 listopada 2012

Wydając kasę ze spadku

Kiedy zbliżał się koniec ubiegłego miesiąca, bardzo zależało mi aby zamknąć go liczbą 225 rozegranych gier - wymagało to ode mnie wówczas rozegrania pojedynczej gry z kolekcji. Jakoś gwiazdy nie chciały się ułożyć na tyle przychylnie aby stało się to faktem - do czasu. Na szczęście z, nie do końca świadomą, pomocą przyszli Sylwia i Andrzej, którzy bardzo chcieli poznać grę Last Will. Jako, że wpisuje się ona w zasady mojego noworocznego wyzwania, postanowiłem (perfidnie) wykorzystać ich odwiedziny celem przeprowadzenia rozgrywki. W ten sposób upiekliśmy dwie pieczenie na jednym ogniu - coś wspaniałego! A jak sama gra - o tym poniżej.

środa, 31 października 2012

Trójca z Hasbro/Parker

Każdy, kto choć trochę interesuje się grami, musiał mieć styczność z marką Hasbro/Parker. Wielu graczy na dźwięk tej nazwy albo ucieka gdzie pieprz rośnie albo szuka zestawu małego piromana chcąc zrobić z owymi grami, co jego zdaniem właściwe. Czy jest to zasadne? 

Dobrze wiadomo, że firma ta jest znana najlepiej dzięki kolejnym inkarnacjom Monopoly, jednak to nie wszystko co pojawia się w ich katalogu. Dziś chciałem opisać trzy gry z tej stajni, które z popularnym monopolem nie mają niczego wspólnego, poza wydawcą. Nie mam zamiaru zmieniać niczyjej opinii na temat konkretnego wydawcy - zależy mi jedynie na pokazaniu tego, co mogło umknąć uwadze wielu- a uwierzcie mi, jest to zaledwie wierzchołek góry lodowej.

wtorek, 23 października 2012

Starzy kumple wpadli z wizytą

Ostatnim razem opisywałem gry, które wcześniej mnie nie zachwyciły, przez co zostały skazane na "półkową banicję". Chciałem dać im kolejną szansę i co z tego wyszło, mogliście przeczytać w moim poprzednim wpisie. Tym razem chciałbym swoją uwagę skierować ku grom, które kilka lat temu sprawiały mi mniejszą lub większą przyjemność, a mimo to nie miały szczęścia do powracania na stół. Czy upływ czasu był wobec nich łaskawy, czy może nadgryzione jego zębem straciły na urodzie?

czwartek, 18 października 2012

Czy po latach coś się zmieniło?

Nie trzeba być specjalnie spostrzegawczym, aby zauważyć, że ostatnio znów zaliczyłem przerwę w pisaniu (a raczej odwrotnie - trzeba być wybitnie mało spostrzegawczym, aby tego nie zauważyć). Powiedzmy wprost - jest to wynik m.in. najzwyklejszego lenistwa i braku czasu. Ilekroć wieczorem siadam do komputera, to niespecjalnie mam ochotę klepać w klawiaturę, choć codziennie sobie obiecuję, że "dziś w końcu coś napiszę...". Skoro czytacie te słowa, to znaczy, że w końcu się udało!

Przerwa w pisaniu nie jest jednak równoznaczna z przerwą w graniu. Może nie ma go tak wiele jak bym sobie tego życzył (i ile wymaga nadrabianie planu w spokojnym, ale stabilnym tempie), ale lepsze to niż nic. W ciągu ostatnich kilku dni z udziałem Beaty przypomniałem sobie kilka tytułów, które od dawna były skazane na banicję - kupiłem, zagrałem i nie miałem z nimi dobrych wspomnień. Przyszedł jednak czas zrewidować te poglądy i ocenić, czy nadal są w mocy. 

wtorek, 2 października 2012

Dziesięciobój - część 2

Skoro powiedziało się A, należy powiedzieć B i kontynuować opis spotkania, które miało miejsce już półtora tygodnia temu, a które to w znaczącym stopniu wpłynęło na poprawę moich statystyk.



piątek, 28 września 2012

Dziesięciobój - część 1


Jak dobrze Wam wiadomo, w zeszłym miesiącu zaliczyłem w realizacji planu pewne opóźnienie, które postanowiliśmy trochę nadgonić we wrześniu. W ostatni piątek taki też cel nam przyświecał, ale nie wiedzieliśmy, że pójdzie nam aż tak dobrze. Ostatecznie zagraliśmy w aż 10 gier! Opisanie tak wielu tytułów na raz byłoby ciężkie, dlatego wpis poświęcony naszemu dziesięciobojowi dzielę na dwa.

Także teraz z nieocenioną pomocą przybył Mateusz, który przygotował główną część wpisu, którą ja tylko opatrzyłem swoimi komentarzami. Wielkie dzięki!


niedziela, 23 września 2012

Niedziela z GIPF

Kiedy postanowiłem rzucić sobie wyzwanie w postaci mojego noworocznego planu, chciałem aby jeden z wpisów był poświęcony prawdopodobnie najlepszej nowoczesnej serii gier logicznych - Projektowi GIPF. Niestety Beata nie jest fanką gier tego gatunku, a Folko, który darzy te gry  podobnym uwielbieniem co ja, mieszka daleko ode mnie. Szczęśliwie dla mnie (i dla mojego planu) Mateusz wyraził wiele tygodni temu chęć przetestowania owych gier. Co prawda zebranie nam się do zorganizowania dnia z grami stworzonymi w ramach Projektu szło jak krew z nosa na mrozie, ale jak to mówią "co się odwlecze, to nie uciecze". Nasze lube dały nam dyspensę w minioną niedzielę, dzięki czemu mogliśmy sobie zorganizować nasz mały "GIPF day".

środa, 19 września 2012

Kiedy grunt osuwa się spod nóg

Skoro już Ula i Mateusz powrócili ze swoich wakacyjnych wojaży, mogliśmy, przynajmniej na jakiś czas, przywrócić obchodzenie naszej świeckiej tradycji jaką są piątkowe spotkania przy planszy. Ostatni piątek zdominowały gry, w których tor, po którym poruszają się pionki, maleje z ruchu na ruch, zmniejszając w ten sposób dystans do pokonania, ale niekoniecznie ułatwia to realizację celu. No dobra, była jeszcze jedna gra z "zupełnie innej beczki", ale o tym już przekonacie się przeczytawszy niniejszy wpis.

sobota, 15 września 2012

Gramy, gramy, nie czekamy!

Tak jak Mateusz wspomniał w poprzednim wpisie, na kolejne granie umówieni byliśmy po nieomal 48h. W końcu musimy wiele nadrobić i szkoda marnować czasu!

Także i tym razem Meff był tak uprzejmy, aby wspomóc mnie w przygotowaniu raportu z ostatniego grania, za co serdecznie mu dziękuję, a Was zachęcam do czytania.


środa, 12 września 2012

Kawaleria przybyła!

Jak sami zapewne zauważyliście, moje noworoczne postanowienie złapało ostatnio zadyszkę - w sierpniu zagrałem zaledwie w 10 (z planowanych 25) gier, z wpisami było też słabo - oj, nie wróżyło to dobrze. Na szczęście wszystkie negatywne czynniki powoli dobiegły końca, a Mateusz i Ula przybyli z pomocą niczym kawaleria i w miniony piątek przystąpiliśmy do ratowania tego, co już się udało osiągnąć.

W ramach tej pomocy Meff postanowił także przygotować mi najnowszy wpis, który przeczytacie poniżej (z moimi drobnymi komentarzami). Zapraszam więc do jego lektury!

poniedziałek, 10 września 2012

Ostatni sierpniowy tytuł

I znów minęło 10 dni od mojego ostatniego wpisu. Coś sierpień nie obrodził w granie w ramach projektu (granie przy innych okazjach niestety też) oraz nie służył mi opisywaniu moich poczynań. Dziś, w ramach nadrabiania zaległości, zaprezentuję Wam ostatnią grę, w którą zagrałem w minionym miesiącu - zagrany z Bett w sumie tak na szybko, aby "mieć zagranych chociaż 10 gier w ramach projektu w danym miesiącu". 

Niestety powodów do opóźnień, tak w graniu jak i w spełnianiu kronikarskiego obowiązku było wiele, ale na szczęście, przynajmniej na razie, wygląda na to, że wszystko się dobrze skończy. Remont łazienki powinien zostać sfinalizowany w okolicy połowy tygodnia, a inne nieciekawe wydarzenia ostatecznie chylą się ku szczęśliwemu finiszowi. Do tego Ula z Mateuszem wrócili z wakacyjnego wyjazdu i już zaczęli mnie wspierać w nadrabianiu planu. Tak więc nie opuszczam gardy i walczę dalej!

czwartek, 30 sierpnia 2012

Takie same, a jednak inne

Dziś czas opisać kolejne dwie gry, w które udało mi się zagrać w ostatnim czasie z Beatą. Jednak w tym wypadku odejdę od utartego dotychczas sposobu opisu "każda gra osobno". W związku z tym, że moi dzisiejsi bohaterowie mają ze sobą wiele wspólnego, najpierw pokrótce opiszę ogólne zasady, wspólne dla obu gier, a dopiero potem przejdę do opisania cech charakterystycznych każdej z nich, a na koniec dodam kilka słów od siebie. Taki jakby tekst porównawczy - w sumie dawno nie pisałem niczego takiego, więc zobaczymy co mi z tego wyjdzie...

środa, 29 sierpnia 2012

Klasycznie, logicznie...

Codziennie, ilekroć otwieram przeglądarkę internetową, mam ostre postanowienie napisania zaległych notatek. Od ostatniego mojego wpisu minęło już ponad 10 dni, a tu cisza. Na szczęście w międzyczasie odrobinę pograłem, ale tylko odrobinę. Niestety sierpniowe upały mnie wykończyły i to one są głównym powodem mojego zaniedbania w realizacji planu i aktualizowania bloga. W jednym rzędzie z nimi idą także przeciągający się niemiłosiernie remont (ostatnio wziąłem się mocniej do roboty i wygląda, że jednak kiedyś się skończy), praca i zwykłe lenistwo. Przyznam Wam, że i teraz bym się najchętniej położył, ale wczoraj obiecałem Piratowi, że coś dziś napiszę to i muszę tak uczynić - wszak nie łamie się danego słowa.

Ostatnie moje rozgrywki to tylko dwuosobowe gry, w których towarzyszyła mi Beata. Udało się przełamać jej niechęć do gier logicznych i zagraliśmy w parę tytułów (w niektóre nawet więcej niż jeden raz). Wszystkie to gry stare i nie ma pośród nich żadnych nowości, ale bynajmniej nie oznacza to niczego złego. Dobra, dość już lania wody  - przejdźmy do meritum!

piątek, 17 sierpnia 2012

Wilk i owce w Tybecie

Jak wspomniałem poprzednio, po ostatniej fali "niegrania" w najbliższych tygodniach postanowiłem nadrobić ostatnie braki w realizacji planu. Nie wiem jak to będzie, ponieważ po wstępnych rozmowach z Meffem, możemy się wybitnie mijać w piątki. Nie ma co jednak załamywać rąk i płakać nad mlekiem, które się jeszcze nawet nie rozlało i lepiej wziąć się do działania. I właśnie dlatego, jako, że ostatnia środa była dniem świątecznym, umówiliśmy się we wtorek wieczór na granie, które finalnie przebiegło w gronie Ula, Mateusz i ja.

wtorek, 14 sierpnia 2012

Z krótką wizytą w PRL-u

Ostatnio coś opuściłem się we wpisach, jednak okazji do grania ostatnimi czasy też nie było aż tak wiele. Tym razem w piątek grania nie było, ponieważ w ciągu dnia podjąłem ostateczną decyzję, że jadę na sobotę do Poznania na finałowy koncert Ethno Portu. W tym tygodniu powinno się udać powrócić do bardziej regularnego grania w ramach wyzwania, także chyba nie ma się co za bardzo obawiać o realizację mojego planu.

Z minionych rozgrywek pozostała mi do opisania jedna, dlatego na razie, zamiast wybiegać w przyszłość, skupmy się nad tym co było, a co nie zostało w należyty sposób opisane. Dlatego dziś kilka słów o naszej krótkiej wizycie w PRL-u.

środa, 8 sierpnia 2012

Wieczór we dwoje

Czasami wieczorem z Beatą zastanawiamy się w co zagrać. Kiedy stajemy przed regałami, mamy dylemat osiołka, któremu "w żłoby dano" (albo kobiety stojącej przed szafą pełną ubrań, a mimo to nie mającej się w co ubrać). Każde z nas proponuje coś, na co drugie składa kontrofertę. Czasami udaje się nam znaleźć jakiś kompromis, a czasami z grania nic nie wychodzi - ot, takie życie. Kiedy w ostatnią sobotę znów rozpoczęliśmy odgrywanie tradycyjnej scenki, potoczyła się ona inaczej niż zwykle - każde z nas stosunkowo szybko zaproponowało po jednym tytule, po czym z dwoma grami pospacerowaliśmy do naszego kuchennego stołu.

sobota, 4 sierpnia 2012

Karciany przegląd

Jakiś czas temu Mateusz zgłosił się do mnie z prośbą, czy moglibyśmy zagrać przy najbliższej okazji w Gang of Four. Wszystko przez to, że chodzą mu po głowie nowe gry, ale ze względu na poręczność i wygodę swoją uwagę skierował właśnie na karcianki. Na podstawie różnych opisów w oko wpadło mu właśnie to nieduże pudełeczko. Mając na uwadze jego preferencje, nasze ostatnie spotkanie upłynęło właśnie pod znakiem różnorodnych gier, w których głównym elementem są karty, a cechą charakterystyczną niewielkie rozmiary, proste zasady i całkiem przystępna cena.

poniedziałek, 30 lipca 2012

W Kraków, w Krakowie

Na szczęście, moje granie nie ogranicza się tylko regularnych piątkowych spotkań - w inne dni tygodnia także zdarza mi się pograć (i to nie tylko w gry do projektu 300 w rok). Tak właśnie "udało się" w ostatni wtorkowy wieczór, kiedy za namową Andrzeja, spotkaliśmy się w gronie Dominika, Andrzej i Mateusz oraz ja aby zagrać w grę Kraków 1325 A.D., na której poznaniu zależało właśnie Dominice i Andrzejowi. Jako, że wszyscy mieszkamy w Krakowie (i o ile się mylę, także jest to rodzinne miasto wszystkich z nas), lokalizację mieliśmy do grania całkiem niezłą - mało tego, nasze spotkanie wypadło w jednym z krakowskich sklepów z grami, zlokalizowanym około 5 min spacerem od Rynku Głównego - lepiej by było chyba tylko na rynku, ale tam pewnie by nam wywiało wszystkie elementy ;o)

środa, 25 lipca 2012

Ahoj przygodo - część 2.

Tak jak wspominałem w poprzednim wpisie, na 3 tytułach nie skończyły się nasze pirackie przygody - w niedzielę wybraliśmy się za miasto wraz z Ulą i Mateuszem aby spędzić czas na świeżym powietrzu, pogrillować i oczywiście zagrać w to i owo.

Dzisiejszy wpis następuje w ekspresowym tempie po poprzednim - wszystko dzięki Mateuszowi, który postanowił opisać tytuły, w które nam przyszło zagrać w niedzielę. Tak więc moi drodzy czytelnicy - dzisiaj poczytacie o grach z perspektywy jednego z bohaterów poprzednich wpisów! Tak więc, bez zbędnego przeciągania - oto relacja z niedzieli, autorstwa Mateusza (z moim małym komentarzem):
***
W ramach wakacyjnego weekendu - za namową naszych piątkowych gospodarzy - postanowiliśmy wspólnie wybrać się na działkę aby spędzić trochę czasu na łonie przyrody (i oczywiście na graniu!).

Tak się przypadkiem złożyło, że nasz wyjazd stał się poniekąd kontynuacją wieczorku pirackiego, wobec czego założyliśmy przepaski na oczy, papugi na ramiona, do kubków polaliśmy oczywiście rum i zasiedliśmy do planszy.

wtorek, 24 lipca 2012

Ahoj przygodo!

Wreszcie, stało się! Po wielu tygodniach zbierania w sobie sił, motywacji i oczekiwania na odpowiedni układ gwiazd udało się wprowadzić w życie plan, który wiele miesięcy temu Pirat zaproponował w jednym z komentarzy, mianowicie aby w ramach realizacji planu zorganizować wieczór gier pirackich. Co prawda w międzyczasie udało mi się zagrać w kilka gier w tym klimacie (Piraci: Karaibska flota, czy Piratenbillard), ale jak dotychczas nie udało się zorganizować spotkania w klimacie Czarnobrodego. Dopiero w ostatni piątek załoga w składzie Beata, Ula, Mateusz i ja stawiła się na pokładzie, dlatego można było wypłynąć na szerokie wody krzycząc "ahoj przygodo!".

piątek, 20 lipca 2012

Wyjazdy palcem po planszy, czyli jak można zmienić temat gry

Kiedy człowiek jest młody, regularnie co roku ma do dyspozycji 2 miesiące wakacji - w pewnym momencie nie może się ich doczekać, a gdy przychodzą upragnione dni wolnego, może szaleć niczym tytułowa para bohaterów z komiksu Calvin i Hobbes (szczerze polecam). Później, w czasie studiów, przy odrobinie szczęścia i pracy, czas ten potrafi się wydłużyć do 3 miesięcy wolnego. A potem... panie - tylko urlopy, wyjazdy na kilka dni, dość nieograniczonego szaleństwa, przerywanego tylko wezwaniami na obiad, czy jakieś małe domowe sprawy...

Cóż, rozmarzyłem się, ale chyba przyznacie, że tak właśnie jest - chciałoby się powrócić do dwumiesięcznego lenistwa, zamiast wyczekiwać urlopów, które mogą być bardzo udane, ale mają tę wspólną cechę, że są niewystarczająco długie. Z Beatą ostatnio byliśmy na takim wyjeździe, kolejne byczenie się mamy zaplanowane na koniec sierpnia/początek września. W międzyczasie pozostają weekendy, czy święta państwowe. Na minioną sobotę nie mieliśmy wielkich planów - Beata miała iść na turniej M:tG, a ja miałem przede wszystkim odespać codzienne wstawanie. Ostatecznie turniej się nie odbył, a ja zdołałem z grubsza oporządzić w domu to i owo i się okazało, że mamy wolne popołudnie. Szczęśliwym trafem było ono wolne także dla Uli i Mateusza, więc mogliśmy się spotkać na graniu (chyba nikt się tego nie spodziewał, co nie?). Tak oto mogliśmy odwiedzić kilka różnych zakątków świata, nie opuszczając ani na chwilę swojego lokum...

wtorek, 17 lipca 2012

Piątek 13 nie taki straszny

Ponoć kiedy 13. dzień miesiąca wypadnie w piątek, jakieś siły magiczne sprawiają, że wówczas mamy niewiarygodnego pecha. Gorzej tylko może być jeśli tego dnia drogę nam przebiegnie czarny kot, przejdziemy pod drabiną albo zbijemy lustro. Czy aby na pewno? Już  Katarzyna Sobczyk z Czerwono-czarnymi śpiewała, że "Trzynastego wszystko zdarzyć się może, trzynastego świat w różowym kolorze" przecząc w ten sposób popularnym poglądom. Kilka dni temu było właśnie takie "magiczne zgrupowanie" i nic złego się (przynajmniej nam) nie wydarzyło - wręcz przeciwnie. Wieczorem spędziliśmy miło czas przy graniu i o dziwo nawet udało mi się w coś wygrać!

czwartek, 12 lipca 2012

Urodzinowe granie

W sobotę nasze mieszkanko odwiedziło kilkoro znajomych - wszystkiemu "winna" była Beata, gdyż spotkaliśmy się z okazji jej (kolejnych) 24. urodzin. Nie byłbym sobą, gdybym nawet przy takiej okazji nie wcisnął gdzieś gier. Jako, że liczba gości przewyższała standardowe 5 czy 6 osób niezbędnych do gry, postanowiłem podejść do tematu inaczej - nie chcąc zmuszać wszystkich do grania (choć w podorędziu było przygotowanych kilka gier, w które mogliśmy spokojnie zagrać całą ekipą) ustawiłem z boku stół, na którym leżały sobie rozłożone luźne tytuły, do których można podejść, zagrać w 5-10 min i pójść dalej - takie niezobowiązujące granie. Strategia ta nie raz sprawdziła się już przy innych okazjach i także tym razem zdała egzamin. A w co graliśmy?

niedziela, 8 lipca 2012

Colonia

Nie tak dawno pisałem o tym, jak źle znoszę gorąco i jak to mój mózg lasuje się w temperaturze takiej, jaka obecnie panuje, co owocuje niemożnością grania w bardziej zaawansowane tytuły. Wspomniałem także wtedy, że pewnie w tych okolicznościach nieprędko przyjdzie mi zagrać w jakikolwiek cięższy tytuł. Jak się po raz kolejny okazało, życie potrafi mocno zweryfikować wszelkie oczekiwania - nie minął tydzień i już na stole wylądowała gra, którą spokojnie można uznać za cięższą. Ów tytuł to Colonia od wydawnictwa Queen Games. Sprawczynią tego wydarzenia była Ula, która na niedawnych krakowskich eliminacjach Qwirkle wygrała wspomnianą grę i chciała zobaczyć co to takiego. W związku z tym, że obiecałem, że zagramy w mój egzemplarz (aby nie rozfoliowywała swojego), musiałem dotrzymać danego słowa. W ten oto sposób piątkowy wieczór spędziliśmy w gronie Ula, Mateusz i ja i przenieśliśmy się do niemieckiej Kolonii.

piątek, 6 lipca 2012

Z odwiedzinami w Nowym Sączu

Po ostatnim piątkowym graniu nie wiele musieliśmy czekać aby znów spotkać się nad jakimś pudełkiem z mojej kolekcji. Wszystko za sprawą festiwalu Fair Play, odbywającego się w Nowym Sączu. Sobotnim rankiem zebraliśmy się w piątkę w składzie: Beata, Sylwia, Andrzej, Mateusz i ja, wskoczyliśmy do pojazdu, aby pojawić się z niedługą wizytą na Sądecczyźnie.

wtorek, 3 lipca 2012

Budowlany piątek

Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo źle znoszę upały. Jakoś tak się uchowałem, że zdecydowanie wolę temperatury w okolicy 15 stopni, a nie 20, już nie wspominając o wyższych. Właśnie dlatego lato nie jest moją ulubioną porą roku. Człowiek wiecznie chodzi zgrzany, spragniony i nic mu się nie chce. Przekłada się to niestety też na granie i pisanie o grach.

Kiedy powietrze faluje od ciepła, mózg się lasuje i nie ma ochoty grać w nic cięższego, przez co można spodziewać się, że nieprędko zagram w coś ambitniejszego niż grę familijną, a imprezówki wymagające refleksu mogą być szczytem tego z czym będę sobie w stanie poradzić (chyba, że przyjdzie jakieś ochłodzenie, albo sezon deszczowy).

Na razie udało mi się przezwyciężyć lenistwo wynikłe z gorąca (za oknem właśnie szaleje burza) aby opisać w co graliśmy w miniony piątek. Obym jak najmniej musiał toczyć ten bój ze sobą, albowiem to ciężki pojedynek, a przeciwnik nie jest skłonny do opuszczania gardy.

wtorek, 26 czerwca 2012

Gralicjowy półmetek w okolicy alea

Niestety pewne zdarzenia losowe sprawiły, że w ostatni piątek nie udało się zorganizować tradycyjnego planszówkowania. Na szczęście jednak byłem umówiony na sobotę z Grześkiem (jeszcze raz dzięki za spotkanie!) na granie podczas Nowej Gralicji - reaktywowanego w tym roku krakowskiego spotkania z grami. Kronikarski obowiązek nakazuje zdać raport z tego, całkiem miłego zresztą, spotkania.

Słowem wyjaśnienia - tytuły, w które przyszło nam zagrać łączyło to, że zostały kiedyś wydane przez niemieckie wydawnictwo alea (znane m.in. dzięki Puerto Rico czy Książętom Florencji). Serie alei są chyba jednymi z popularniejszymi pośród miłośników współczesnych gier, gdyż w ich ramach znajduje się wiele uznanych tytułów. Kiedyś nawet zastanawiałem się nad zbieraniem jednej z nich, ale odpuściłem zdając sobie sprawę z trudności dostania niektórych tytułów. Dzięki temu mogłem spokojnie nabyć kilka z nich w innych wydaniach i mieć przy tym spokojne sumienie kolekcjonera.

piątek, 22 czerwca 2012

Raport z urlopu - część 2 (gry wyjazdu)

Mój poprzedni wpis poświęciłem grom, w które w trakcie naszego wyjazdu zagraliśmy jeden raz. Dziś natomiast chciałem skupić się na trzech tytułach, w które zagraliśmy po kilka razy, co pozwoliło przyznać im tytuł "gier wyjazdu". Dlaczego sobie na niego zasłużyły? O tym poniżej.

wtorek, 19 czerwca 2012

Raport z urlopu - część 1

Niewielki odstęp pomiędzy ostatnim graniem, a poświęconym mu wpisem oraz zauważalna cisza na blogu były efektem tego, że z Beatą (wreszcie) udaliśmy się na wyczekiwany urlop. Nasze drogi powiodły nas ku niewielkiej miejscowości na Podhalu, gdzie w pięknych okolicznościach przyrody mogliśmy przede wszystkim poleniuchować z dala od internetu i zgiełku miasta. Celowo zrezygnowaliśmy z brania laptopów, czy innych pieroństw aby móc ten czas spędzić na tak upragnionym relaksie.

Nie byłbym sobą, gdybym nie zapakował do bagażnika kilku gier (a raczej trochę więcej niż skrzynki). Podczas pierwszych dni wyjazdu aura nas nie rozpieszczała, dlatego tym lepiej, że zabraliśmy te kilka pudełek. Pośród nich było też kilka, które należy uwzględnić w realizacji mojego tegorocznego planu, a więc czas na raport.

sobota, 9 czerwca 2012

Graj w zielone

Zanim przybędą do mnie znajomi na umówione granie, staram się przygotować kilka gier i odświeżyć ich zasady - w końcu taka rola gospodarza. W około połowie przypadków okazuje się jednak, że spontaniczne wybory i wpływ plam na słońcu znacząco wpływają na ostateczny wybór gier. Nie inaczej było wczoraj, kiedy się okazało, że zamiast wybranych wcześniej pudełek, że zaczęliśmy "grać w zielone" - czyli w kilka gier niemieckiego autora, którego cechami charakterystycznymi są uwielbienie zieleni i literek F.