poniedziałek, 30 lipca 2012

W Kraków, w Krakowie

Na szczęście, moje granie nie ogranicza się tylko regularnych piątkowych spotkań - w inne dni tygodnia także zdarza mi się pograć (i to nie tylko w gry do projektu 300 w rok). Tak właśnie "udało się" w ostatni wtorkowy wieczór, kiedy za namową Andrzeja, spotkaliśmy się w gronie Dominika, Andrzej i Mateusz oraz ja aby zagrać w grę Kraków 1325 A.D., na której poznaniu zależało właśnie Dominice i Andrzejowi. Jako, że wszyscy mieszkamy w Krakowie (i o ile się mylę, także jest to rodzinne miasto wszystkich z nas), lokalizację mieliśmy do grania całkiem niezłą - mało tego, nasze spotkanie wypadło w jednym z krakowskich sklepów z grami, zlokalizowanym około 5 min spacerem od Rynku Głównego - lepiej by było chyba tylko na rynku, ale tam pewnie by nam wywiało wszystkie elementy ;o)

środa, 25 lipca 2012

Ahoj przygodo - część 2.

Tak jak wspominałem w poprzednim wpisie, na 3 tytułach nie skończyły się nasze pirackie przygody - w niedzielę wybraliśmy się za miasto wraz z Ulą i Mateuszem aby spędzić czas na świeżym powietrzu, pogrillować i oczywiście zagrać w to i owo.

Dzisiejszy wpis następuje w ekspresowym tempie po poprzednim - wszystko dzięki Mateuszowi, który postanowił opisać tytuły, w które nam przyszło zagrać w niedzielę. Tak więc moi drodzy czytelnicy - dzisiaj poczytacie o grach z perspektywy jednego z bohaterów poprzednich wpisów! Tak więc, bez zbędnego przeciągania - oto relacja z niedzieli, autorstwa Mateusza (z moim małym komentarzem):
***
W ramach wakacyjnego weekendu - za namową naszych piątkowych gospodarzy - postanowiliśmy wspólnie wybrać się na działkę aby spędzić trochę czasu na łonie przyrody (i oczywiście na graniu!).

Tak się przypadkiem złożyło, że nasz wyjazd stał się poniekąd kontynuacją wieczorku pirackiego, wobec czego założyliśmy przepaski na oczy, papugi na ramiona, do kubków polaliśmy oczywiście rum i zasiedliśmy do planszy.

wtorek, 24 lipca 2012

Ahoj przygodo!

Wreszcie, stało się! Po wielu tygodniach zbierania w sobie sił, motywacji i oczekiwania na odpowiedni układ gwiazd udało się wprowadzić w życie plan, który wiele miesięcy temu Pirat zaproponował w jednym z komentarzy, mianowicie aby w ramach realizacji planu zorganizować wieczór gier pirackich. Co prawda w międzyczasie udało mi się zagrać w kilka gier w tym klimacie (Piraci: Karaibska flota, czy Piratenbillard), ale jak dotychczas nie udało się zorganizować spotkania w klimacie Czarnobrodego. Dopiero w ostatni piątek załoga w składzie Beata, Ula, Mateusz i ja stawiła się na pokładzie, dlatego można było wypłynąć na szerokie wody krzycząc "ahoj przygodo!".

piątek, 20 lipca 2012

Wyjazdy palcem po planszy, czyli jak można zmienić temat gry

Kiedy człowiek jest młody, regularnie co roku ma do dyspozycji 2 miesiące wakacji - w pewnym momencie nie może się ich doczekać, a gdy przychodzą upragnione dni wolnego, może szaleć niczym tytułowa para bohaterów z komiksu Calvin i Hobbes (szczerze polecam). Później, w czasie studiów, przy odrobinie szczęścia i pracy, czas ten potrafi się wydłużyć do 3 miesięcy wolnego. A potem... panie - tylko urlopy, wyjazdy na kilka dni, dość nieograniczonego szaleństwa, przerywanego tylko wezwaniami na obiad, czy jakieś małe domowe sprawy...

Cóż, rozmarzyłem się, ale chyba przyznacie, że tak właśnie jest - chciałoby się powrócić do dwumiesięcznego lenistwa, zamiast wyczekiwać urlopów, które mogą być bardzo udane, ale mają tę wspólną cechę, że są niewystarczająco długie. Z Beatą ostatnio byliśmy na takim wyjeździe, kolejne byczenie się mamy zaplanowane na koniec sierpnia/początek września. W międzyczasie pozostają weekendy, czy święta państwowe. Na minioną sobotę nie mieliśmy wielkich planów - Beata miała iść na turniej M:tG, a ja miałem przede wszystkim odespać codzienne wstawanie. Ostatecznie turniej się nie odbył, a ja zdołałem z grubsza oporządzić w domu to i owo i się okazało, że mamy wolne popołudnie. Szczęśliwym trafem było ono wolne także dla Uli i Mateusza, więc mogliśmy się spotkać na graniu (chyba nikt się tego nie spodziewał, co nie?). Tak oto mogliśmy odwiedzić kilka różnych zakątków świata, nie opuszczając ani na chwilę swojego lokum...

wtorek, 17 lipca 2012

Piątek 13 nie taki straszny

Ponoć kiedy 13. dzień miesiąca wypadnie w piątek, jakieś siły magiczne sprawiają, że wówczas mamy niewiarygodnego pecha. Gorzej tylko może być jeśli tego dnia drogę nam przebiegnie czarny kot, przejdziemy pod drabiną albo zbijemy lustro. Czy aby na pewno? Już  Katarzyna Sobczyk z Czerwono-czarnymi śpiewała, że "Trzynastego wszystko zdarzyć się może, trzynastego świat w różowym kolorze" przecząc w ten sposób popularnym poglądom. Kilka dni temu było właśnie takie "magiczne zgrupowanie" i nic złego się (przynajmniej nam) nie wydarzyło - wręcz przeciwnie. Wieczorem spędziliśmy miło czas przy graniu i o dziwo nawet udało mi się w coś wygrać!

czwartek, 12 lipca 2012

Urodzinowe granie

W sobotę nasze mieszkanko odwiedziło kilkoro znajomych - wszystkiemu "winna" była Beata, gdyż spotkaliśmy się z okazji jej (kolejnych) 24. urodzin. Nie byłbym sobą, gdybym nawet przy takiej okazji nie wcisnął gdzieś gier. Jako, że liczba gości przewyższała standardowe 5 czy 6 osób niezbędnych do gry, postanowiłem podejść do tematu inaczej - nie chcąc zmuszać wszystkich do grania (choć w podorędziu było przygotowanych kilka gier, w które mogliśmy spokojnie zagrać całą ekipą) ustawiłem z boku stół, na którym leżały sobie rozłożone luźne tytuły, do których można podejść, zagrać w 5-10 min i pójść dalej - takie niezobowiązujące granie. Strategia ta nie raz sprawdziła się już przy innych okazjach i także tym razem zdała egzamin. A w co graliśmy?

niedziela, 8 lipca 2012

Colonia

Nie tak dawno pisałem o tym, jak źle znoszę gorąco i jak to mój mózg lasuje się w temperaturze takiej, jaka obecnie panuje, co owocuje niemożnością grania w bardziej zaawansowane tytuły. Wspomniałem także wtedy, że pewnie w tych okolicznościach nieprędko przyjdzie mi zagrać w jakikolwiek cięższy tytuł. Jak się po raz kolejny okazało, życie potrafi mocno zweryfikować wszelkie oczekiwania - nie minął tydzień i już na stole wylądowała gra, którą spokojnie można uznać za cięższą. Ów tytuł to Colonia od wydawnictwa Queen Games. Sprawczynią tego wydarzenia była Ula, która na niedawnych krakowskich eliminacjach Qwirkle wygrała wspomnianą grę i chciała zobaczyć co to takiego. W związku z tym, że obiecałem, że zagramy w mój egzemplarz (aby nie rozfoliowywała swojego), musiałem dotrzymać danego słowa. W ten oto sposób piątkowy wieczór spędziliśmy w gronie Ula, Mateusz i ja i przenieśliśmy się do niemieckiej Kolonii.

piątek, 6 lipca 2012

Z odwiedzinami w Nowym Sączu

Po ostatnim piątkowym graniu nie wiele musieliśmy czekać aby znów spotkać się nad jakimś pudełkiem z mojej kolekcji. Wszystko za sprawą festiwalu Fair Play, odbywającego się w Nowym Sączu. Sobotnim rankiem zebraliśmy się w piątkę w składzie: Beata, Sylwia, Andrzej, Mateusz i ja, wskoczyliśmy do pojazdu, aby pojawić się z niedługą wizytą na Sądecczyźnie.

wtorek, 3 lipca 2012

Budowlany piątek

Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo źle znoszę upały. Jakoś tak się uchowałem, że zdecydowanie wolę temperatury w okolicy 15 stopni, a nie 20, już nie wspominając o wyższych. Właśnie dlatego lato nie jest moją ulubioną porą roku. Człowiek wiecznie chodzi zgrzany, spragniony i nic mu się nie chce. Przekłada się to niestety też na granie i pisanie o grach.

Kiedy powietrze faluje od ciepła, mózg się lasuje i nie ma ochoty grać w nic cięższego, przez co można spodziewać się, że nieprędko zagram w coś ambitniejszego niż grę familijną, a imprezówki wymagające refleksu mogą być szczytem tego z czym będę sobie w stanie poradzić (chyba, że przyjdzie jakieś ochłodzenie, albo sezon deszczowy).

Na razie udało mi się przezwyciężyć lenistwo wynikłe z gorąca (za oknem właśnie szaleje burza) aby opisać w co graliśmy w miniony piątek. Obym jak najmniej musiał toczyć ten bój ze sobą, albowiem to ciężki pojedynek, a przeciwnik nie jest skłonny do opuszczania gardy.