Stało się. Po kilkudniowych przemyśleniach w końcu zdecydowałem się założyć bloga, którego pomysł zrodził się w mej głowie dobre kilka tygodni (jeśli nie miesięcy) temu. Tak więc dziś w internecie debiutuje całkiem skromna stronka o odrobinę enigmatycznym tytule "300 w rok".
Ale 300 czego - ziemniaków, puszek z piwem, przysiadów, czy kilometrów do przebiegnięcia?
Ci, którzy mnie znają, raczej nie będą mieli problemu z podaniem prawidłowej odpowiedzi - chodzi o 300 gier. Planszowych. Do zagrania w 2012.
Tak się składa, że jedną z moich największych pasji są nowoczesne gry planszowe. Od kilku dobrych lat zbieram je (mam już ich ponad 600 nie licząc dodatków i powtórek), gromadzę, szereguję, analizuję no i oczywiście gram. Jednak moim zdaniem gram zdecydowanie za mało. Jak każdy maniak lubię nowości, a tych co roku jest wręcz ogrom. Właśnie przez kult nowego, niektóre starsze, niekoniecznie gorsze, tytuły nie wylądowały na stole od kilku lat (nie wspominając o tych, które nigdy nie były grane). W sumie szkoda, ponieważ nierzadko są to bardzo dobre gry - Puerto Rico, Sestimesti, Neuland i wiele, wiele innych.
Postanowiłem to zmienić i tak narodziła się idea, aby rzucić sobie wyzwanie i zagrać w 300 różnych gier z kolekcji w 2012 roku.
Czemu akurat 300? Kiedyś, na starym blogu Kraina Gier (który potem wyewoluował w nieistniejący już serwis pod tym samym tytułem), ogłosiłem plan trzymiesięczny 100+20, który polegał na tym, że w ciągu trzech miesięcy wakacji miałem zagrać w 100 różnych gier ze swojej kolekcji oraz 20 dodatków (plan zakończył się powodzeniem). Tym razem postanowiłem jednak rozszerzyć to zadanie. W związku z tym, że studenckie czasy mam już za sobą, a wolny czas kurczy się boleśnie wraz z licznymi obowiązkami, chciałem ustawić sobie próg, który będzie wyzwaniem, ale jednocześnie będzie realny do osiągnięcia. Pierwotnie myślałem więc o tym, aby zawiesić sobie poprzeczkę na 200 różnych grach z kolekcji w ciągu roku. Jednak po chwili zastanowienia doszedłem do wniosku, że jak się uprę, to sam wypaczę sens tego wyzwania w dwa tygodnie, kiedy grając w same party games oraz tytuły przeznaczone dla dzieci dojdę do wyniku 50, a pozostałe 150 w ciągu 50 tygodni roku aż tak wielkim wyzwaniem nie będzie.
Tak więc narodziła się idea "300 w rok". Czy się uda? Nie wiem, ale na pewno będzie ciekawie :)
Na tym blogu zamierzam wrzucać listę gier, w które udało się zagrać. Na pewno nie będę pisał recenzji, ponieważ tych w internecie jest pełno, a do tego uważam, że osobie zawodowo związanej z rynkiem gier nie przystoi ocenianie gier innych wydawców.
Na pewno jednak wrzucając spisy gier, w które udało się zagrać, będę publikował swoje spostrzeżenia, opisy ulubionych mechanizmów czy ciekawe sytuacje, do których doszło w trakcie gry.
Tak więc czas ruszyć do dzieła! 1 stycznia 2012 już za pasem!
Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńsuper :) czekam na pierwszą i 300-setną informację o zagranej grze :D
OdpowiedzUsuńProfilaktycznie nie dziękuję ;o)
OdpowiedzUsuńSylwia - jak mi się uda Was przekonać, to może weźmiecie udział w pierwszej rozgrywce liczącej się do planu ;o)
Powodzenia :)
OdpowiedzUsuń300... realna sprawa. Powodzenia!!
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia. Twoja kolekcja robi niesamowite wrazenie: gdzie ty te gry trzymasz?!
OdpowiedzUsuńOdpowiedź jest niezwykle prosta - na regałach ;o) Mam łącznie 6 regałów dedykowanych na same gry + dodatkowo kilka miejsc na rzeczy takiej jak powtórki, gry stare (30+), bitewniaki planszowe, CCG (choć te głównie należą do mej Ukochanej) oraz gry "do zapomnienia". Plus półki na akcesoria, woreczki strunowe, kontenerki na żetony. A, no i pudła po dodatkach...
OdpowiedzUsuńMamy szczęście, że nasze lokum nie jest małe ;o)
Tak na marginesie - zdjęcia na stronie są sprzed roku i wcześniej. W mym obecnym lokum o ile mam miejsce na gry, to nie jestem w stanie w chwili obecnej zrobić ładnego panoramicznego zdjęcia zwykłym aparatem.
Ciekawy pomysl, bede zagladal!
OdpowiedzUsuńWyścigowi z czasem będziemy się przyglądać również z płaszczyzny Blogów Planszówkowych. Większa ilość ściskanych kciuków to większa motywacja do tego maratonu. Tytuł "Czyż nie dobija się koni" w tej sytuacji nabiera nowego znaczenia...
OdpowiedzUsuńrównież trzymam kciuki :) miałam kiedyś ambitny plan, żeby grać w planszówki co najmniej raz w tygodniu ale... otworzyłam sklep z grami i nie mam ani czasu, ani ochoty na granie w dłuższe tytuły [sic!]
OdpowiedzUsuńShira - dzięki za dobre słowo, ale nie ma co się poddawać. Wiem, że kiedy hobby staje się pracą trudniej jest mu poświęcać wolne chwile, ale na pewno nie żałujesz jeśli uda się choć trochę więcej pograć :)
OdpowiedzUsuń