poniedziałek, 14 stycznia 2013

Gościom też należy się głos

Tuż po zakończeniu realizacji postanowienia, podczas rozmowy z Beatą padł pomysł na to, aby moi najczęstsi współgracze podzielili się swoją opinią na temat mojego projektu. Spodobał mi się on od razu i niewiele później wysłałem do nich wszystkich pytanie, czy byliby skłonni napisać coś od siebie. Wszyscy od razu powiedzieli, że nie ma problemu! Tak więc oto dziś łamy bloga zostają oddane w ręce tych, bez których plan nie zakończyłby się sukcesem.





Mateusz
Tak więc, po długich bataliach, przeciwnościach losu i chwilach zwątpienia projekt w końcu udało się zrealizować i okazało się, że liczba trzystu gier była dobrana prawie idealnie – projekt zakończył się dzień przed czasem, czyli prawie na styk. Pomimo tego, że był to pomysł Michała w jakiś sposób zżyłem się z nim i dla mnie też był to swojego rodzaju challenge. Trochę tylko żałuję, że finalne starcie odbyło się bez mojego udziału oraz, że nie udało nam się zagrać z Michałem w kilka tytułów, które bardzo chcieliśmy w projekcie zmieścić. Ale pomimo tego będę miło wspominał „trzystawrok project”, myślę, że wszyscy świetnie się przy tym bawiliśmy i przede wszystkim miło spędzaliśmy czas.

W ramach projektu udało mi się zagrać w wiele nieznanych mi wcześniej tytułów, co zawsze jest cennym doświadczeniem, jednak nie sposób nie zauważyć, że znaczna część z nich to tytuły czysto imprezowe w których partia trwa czasem tylko kilka minut. Zdaję sobie sprawę, że były to takie „zapychacze” mające popchnąć projekt do przodu i trochę żałuję, że nie udało nam się zagrać w więcej „poważnych” tytułów (chociaż tych też było niemało). Głównym zarzutem (który zresztą dzielę tutaj z Michałem) jest to, że żadnego tytułu nie mogliśmy zgłębić, zagrać kilku partii, ponieważ trochę gonił nas czas. Przez to nasze granie było momentami powierzchowne, ale może nadrobimy to kiedyś jakimś następnym projektem ;)


Podsumowując: projekt „300 w rok” był super zabawą, na pewno chętnie wziąłbym udział w czymś takim jeszcze raz, także jako współredaktor (za możliwość wykazania się od czasu do czasu jako autor wpisów gorąco dziękuję z tego miejsca Michałowi). Dziękuję wszystkim współgrającym, a Michałowi gratuluję ukończenia z sukcesem projektu. Panie i Panowie, proszę o brawa!


Ula
Już od dłuższego czasu w każdy piątek umawialiśmy się z Beatą i Michałem na cotygodniowe granie. Realizacja Michałowego projektu niezbyt wiele w tym zakresie zmieniła. No może trochę... Wcześniej mogłam podejść do jednej z jego półek i wybrać dowolną grę, a ostatnimi czasy słyszałam: "to już było grane do projektu" lub "to jest kupione w tym roku i się nie liczy".

Pomysł Michała dosyć mi się spodobał, chociaż muszę przyznać, że pod koniec roku był trochę męczący. Nie graliśmy już wtedy dla przyjemności, ale po to żeby podbić licznik, aby się wyrobić do końca roku, aby Michał zdążył wszystko opisać.

Planszówki od jakiegoś czasu mogę określać jako moje hobby. Piątkowe granie było z utęsknieniem wyczekiwane i mogę je zaliczyć do najprzyjemniejszej części tygodnia. Oczywiście zdarzało się, że na naszym stole lądowała gra, która nie wywoływała zachwytu na mojej twarzy. W część gier grałam już wcześniej i nie przypadły mi do gustu, część w moich oczach dyskwalifikowało pudełko i szata graficzna, a część miała wielki napis KOSMOS (nie chodzi mi tu bynajmniej o nazwę wydawnictwa, ale o tematykę gry ;p), więc też nie pałałam do nich wielkim entuzjazmem. Wtedy zazwyczaj Michał albo Mateusz rzucali wszystko mówiące hasło PROJEKT i nie było uproś. Jak trzeba grać, to trzeba i nie ma innego wyjścia...  Jednak to były nieliczne wyjątki. Jakieś 90% gier przypadła mi do gustu i z przyjemnością zasiadłabym do nich ponownie.

Czytanie bloga szło mi znacznie gorzej, niż granie. Zwykle robiłam to z około tygodniowym opóźnieniem i bez wielkich emocji. Mimo to większość wpisów przeczytałam (i "zlajkowałam" na Facebooku;p).

Bardzo cieszę się, że uikowe postanowienie zostało zrealizowane (mimo wielu okoliczności, które znacznie oddalały od osiągnięcia celu) i że JA brałam w nim udział:) Polecam się na przyszłość :p


Beata
O Projekcie usłyszałam już bardzo dawno temu, jako pomysł rzucony w przestrzeń na zasadzie "A może by tak....". I tyle.

Aż zbliżał się koniec roku 2011, kiedy Michał podjął decyzję, założył bloga i skonstruował Zasady (bo zasady to u tego Pana konieczność i nie może być zabawy bez Zasad :P ). Pomyślałam wtedy, że fajny pomysł, do zrealizowania (wszak i tak gramy) i będzie się coś ciekawego działo w domu.

Ze względu na inny projekt, który realizowaliśmy w zeszłym roku nie zawsze byłam w stanie grać tyle ile byśmy chcieli, natomiast byłam blisko wszystkich spraw zakulisowych (np. cholerny blogspot ;), nie mogę schować tych gier na półkę, bo jeszcze trzeba im zdjęcie zrobić czy ale słabe zdjęcia z grania, bo widać na nich pranie/brudne gary).

Początkowo realizacja projektu 300 w rok to była sama przyjemność. Potem zaczęły się trudności - Zagrajmy w Tichu, plis, plis. - Nie, bo to już było grane do projektu. - Zagrajmy w Vegas Showdown, plis, plis. - Nie, bo to już było w projekcie. - Zagrajmy w Valdorę, plis, plis. - Nie, bo...  I tak wiele, wiele razy.

Dodatkowym problemem było opisywanie gier - ileż to razy słyszałam "Ależ jestem zmęczony. Poszedłem spać o 12/1/2 w nocy, bo musiałem jeszcze wpis na bloga opublikować."

Ale wbrew pozorom były też pozytywne aspekty - odkrycie Oregonu (w który teraz namiętnie gram na Yucata.de), potem zagranie w Stratego, które zawsze uważałam za durnotę pokroju Chińczyka oraz Chinatown, które okazało się super grą, jeśli tylko usiąść do niej z odpowiednimi osobami.

Pośrednio związane z grami były praktycznie cotygodniowe spotkania z Ulą i Mateuszem, na których na szczęście nie tylko graliśmy, a zawsze zaczynaliśmy od plotkowania :P

Dobrze, że się Michał zdecydował na Projekt, ale dobrze, że się już skończył i teraz bez wyrzutów sumienia możemy zasiąść do Tzolk'ina, TimeLine, Tichu, Suburbii, Valdory, Innovation, Unanimo, Vegas Showdown, Wits and Wagers, Ticketa Afryki, Funkenschlag.... oj nazbierało się zaległości. :)


Sylwia
Początkowo wydawałoby się, że 300 gier w rok to niewiele... ale patrząc z perspektywy całego poprzedniego roku to naprawdę wiele godzin grania, wiele tytułów i nie lada wyczyn. Dzięki projektowi udało mi się zagrać w wiele zapomnianych, aczkolwiek bardzo dobrych tytułów, które sami mamy w domu leżące gdzieś  na półce (np. Alhambra). Zdarzało mi się również patrzeć na pudełko i stwierdzać "o, w to nigdy nie grałam", a po wyłożeniu elementów okazywało się, że jednak to znam. Niektóre gry były ciekawe, niektóre nudne, a jeszcze inne zaskakujące. Dzięki temu, że Michał nie miał konkretnej, określonej listy zdarzało nam się chodzić między półkami i samemu wybierać tytuły, w które chcemy zagrać. 

Ze swojej strony dziękuję za wspólnie spędzone godziny przy stole Michałowi, Beacie, Uli, Mateuszowi i Andrzejowi...i nie tylko przy planszy, bo przyznam, że zdarzały się i odwiedziny bez grania. 

Podsumowując: było planszówkowo! :)


Andrzej
Ja głównie podziwiam Michała za determinację... nie, że 300 i nie że pod koniec musiał doczytywać zasady, raczej o odkładanie na później tegorocznych tytułów, a trzeba przyznać, że pojawiło się kilka ładnych gier. "Przymus" grania w niektóre tytuły pozwolił mi upewnić się w moim guście (dalej nie lubię negocjacyjnych) i po raz kolejny obalił mit, że im nowsze tym lepsze. Prawda, dużo starszych produkcji nie ma tych "fajerwerków" co nowinki w stylu Tzolk'ina. Tak jak w muzyce, to nie chwilowa sława ani strona wizualna nobilitują do "klasyki" tytułów jak Pit! czy Ca$h'n GunS. Poza tym... powstała bardzo fajna baza tytułów i ich krótkich recenzji. Co w nich takiego wyjątkowego? Przecież mamy gigantyczne Board Game Geek... ale... gier w projekcie jest tylko 301 (co w przeciwieństwie do BGG da się przeglądać błąkając się), duża część z nich jest dostępna na naszym rynku i na dokładkę pisane są pod kontrolą jednej osoby przez 365 dni, czyli mamy spójność stylu i punktu widzenia na rzadko spotykanym poziomie.

Mała Dama w otoczeniu swoich gier
Zuzia:
"A-gu!"

2 komentarze:

  1. "A-gu" daje opis wszystkiego :D:D:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  2. To jedyne udało mi się oddać dosłownie - było jeszcze wiele innych zdań, ale tych na razie nie umiem oddać na piśmie ;o)

    OdpowiedzUsuń