czwartek, 12 kwietnia 2012

Wielkanocne granie z jajem

Mimo kilku głosów, tematem kolejnego wpisu nie będzie nasza kuchenna cerata, a (zgodnie z założonym na początku tematem przewodnim bloga) kolejne spotkanie przy grach, które to odbyło się w minioną niedzielę.

Zakończywszy wszelkie zaplanowane wcześniej wizyty i odwiedziny, wróciliśmy z Bett do swoich czterech kątów, po czym pojawił się pomysł aby zorientować się czy Ula i Meff nie mają wolnej chwili aby spotkać się na granie. Szybki kontakt i wieczorem nasza czwórka spędziła razem kilka wesołych godzin.


Tu posąg, tam posąg (ten duży z tyłu to nie posąg).
Giants
Z racji odbywającego się święta postanowiłem, że zagramy w coś nawiązującego do tematu. A cóż lepiej by pasowało do tych dni niż wznoszenie posągów na wyspie wielkanocnej? Ten oto prosty ciąg myślowy sprawił, że na stole wylądowała gra o posągach, których przeznaczenie do dziś pozostaje tajemnicą.

Mimo, iż Giants posiadam od momentu światowej premiery, nigdy wcześniej weń nie grałem. Wielokrotnie słyszałem pozytywne opinie na temat tej gry, jednak ilekroć planowałem w nią zagrać, zawsze coś stawało na drodze. W efekcie takiego obrotu spraw gra wylądowała na półce bez prezentowania tego, co potrafi.

W trakcie opisywanego spotkania zrobiłem coś, czego normalnie staram się unikać - mianowicie nie znałem wcześniej zasad, a instrukcja była poznawana dopiero na samym spotkaniu (tak naprawdę poznawał ją Meff, gdy w międzyczasie ja robiłem coś innego). Bardzo nie lubię kiedy rozgrywki rozpoczynają się od komisyjnej lektury instrukcji, jednak naprawdę miałem ochotę w końcu zagrać w Giants.

Wyspa na koniec gry
Odstępstwo od reguł opłaciło się, gdyż gra wynagrodziła nas bardzo przyjemnymi doznaniami. Jak przystało na dziewiczą rozgrywkę nie obyło się bez błędów, mało opłacalnych zagrań czy nieprzemyślanych ruchów. Nabrawszy tego doświadczenia wiem, że teraz zagrałbym zupełnie inaczej. Wiem też, że tym razem nie dam grze czekać tak długo na tę okazję. Wszystko dlatego, że Giants okazało się być naprawdę bardzo dobrą grą. Trudno mi wskazać w niej jakieś rewolucyjne, czy rewelacyjne elementy, jednak już dawno zarzuciłem poszukiwania fajerwerków, gdyż moim rozczarowaniom nie byłoby końca. Giants w niezwykle elegancki, a do tego niezwykle piękny, sposób łączy kilka elementów, co czyni z niej średniej ciężkości grę. Mamy tu trochę licytacji, zarządzania ograniczonymi zasobami, współpracę, ale i negatywną interakcję. Koktajl ten może sprawiać wrażenia niezbyt udanego, ale w rzeczywistości jest niezwykle smaczny i udany.

Tym razem okazało się, że moje noworoczne postanowienie pozwala mi na odkrycie perełek, które posiadam, a o których wcześniej nie miałem nawet pojęcia. Bardzo mnie to cieszy.


Eiertanz (Tańczące jajeczka)
Skoro Wielkanoc jest prawdziwie "jajcarskim" świętem, nie mogło w czasie naszego spotkania zabraknąć gry z jajami, a dokładnie gry, w której głównym elementem są jajka, czyli Eiertanz (po polsku wydanej jako Tańczące jajeczka).

Jest to kolejna z szalonych gier mojego dobrego przyjaciela Roberto Fragi. Zawartość pudełka (prawdziwego kartonu jajek) nie jest wielka - 2 kości, 9 gumowych jajek i jedno drewniane. Zasady, jak przystało na grę dla 5 latków, są bajecznie proste - w swojej kolejce gracz rzuca kością, która wskazuje akcję do wykonania. Może nią być bieg dookoła stołu, zapianie niczym kogut, zniesienie jajka i inne. Przy pomocy drugiej kości wyznacza się miejsce, w którym gracz ma umieścić zdobyte jajko. Może ono więc wylądować pod pachą, między kolanami, pod brodą, w zgięciu łokcia czy między głową, a ramieniem. Gra trwa do momentu, aż komuś nie wypadnie jajko - gracz ten przegrywa, a pozostali zliczają punkty w celu wyłonienia zwycięzcy - gumowe jajko daje 1 punkt, a drewniane 2 (ale trudniej jest je utrzymać).

A co oni tacy poskręcani?
Jak łatwo się domyślić, wraz z postępem rozgrywki gracze zaczynają wyglądać coraz mniej poważnie, a grze towarzyszą wybuchy śmiechu. Możecie zapytać "dlaczego?". Otóż wyobraźcie sobie bandę ludzi mających powtykane jajka w różnych miejscach, którzy ścigają się dookoła stołu. Może pomoże wam w tym filmik z różnymi zdjęciami zrobionymi w czasie rozgrywki. Do oglądnięcia TUTAJ.

Eiertanz jest prawdopodobnie najdroższym kartonem jajek, jaki mi przyszło kupić w życiu. Jednak ilekroć gra ta ląduje na stole, doskonale wynagradza każdą wydaną na nią złotówkę. Po prostu jest to czysta esencja doskonałej zabawy!

Potwierdzeniem mych słów jest ogromna popularność tej gry. Eiertanz to najlepiej sprzedający się tytuł Roberto Fragi, a jeśli się nie mylę, sprzedaż tej gry tytułu już dawno przekroczyła 500 000szt.


Wits & Wagers
Ostatnią grą wieczoru było Wits & Wagrs, czyli gra w omnibusa, w które doskonale bawią się także ci, którzy nie mają o niczym zielonego pojęcia.

Jednym z pierwszych haseł, którymi promowane było Wits & Wagers było coś w stylu "jeśli nie lubisz gier wiedzowych w stylu Trivial Pursuit - spróbuj Wits & Wagers. Tutaj możesz wygrać nie znając odpowiedzi na żadne pytanie!" To mocno sparafrazowane zdanie doskonale odpowiada charakterowi gry. Trudno jest mi powiedzieć ile gier przez W&W w ciekawy sposób traktowało temat udzielania odpowiedzi na pytania z różnych dziedzin, ale bez wątpienia o Wits & Wagers było bardzo głośno.

Cała zabawa polega na tym, że odczytujemy na głos pytanie, a każdy z graczy na swojej suchościeralnej tabliczce zapisuje odpowiedź, którą zawsze jest jakaś liczba. Następnie tabliczki graczy są rozkładane na macie, po czym gracze przystępują do obstawiania odpowiedzi. Tutaj jest właśnie ratunek dla tych, którzy nie znają odpowiedzi na jakieś pytanie, ale mają pojęcie kto przy stole może znać odpowiedź - wówczas lepiej obstawić, że to właśnie ta odpowiedź jest prawidłowa. Smaczku dodaje fakt, że odpowiedź jest ważna jeśli nie jest wyższa od prawidłowej - dlatego czasami może zdarzyć się, że wszystkie typy graczy są błędne.

Jako, że w moim posiadaniu jest wersja przeznaczona na rynek amerykański, czasami trudno nam jest odgadnąć odpowiedzi na pytania, jednak czasami pomocne bywa przy tym po prostu logiczne myślenie. Niezależnie jednak od tego, czy pytania są dla nas oczywiste albo czy pochodzą z księżyca, Wits & Wagers na pewno jest doskonałym źródłem różnych interesujących informacji.

Ciekawostką jest, że od momentu premiery gry wydawnictwo Northstar Games rozmawiało z co najmniej trzema amerykańskimi stacjami telewizyjnymi, które były zainteresowane stworzeniem teleturnieju w oparciu o tę grę. Kilka razy rozmowy zaszły bardzo daleko, jednak w ostatecznym rozrachunku zawsze coś uniemożliwiało sfinalizowanie projektu. Ponoć są szanse, że w tym roku się to zmieni. Jeśli tak będzie, to ciekawe czy któraś z naszych rodzimych stacji wykupi licencję na taki teleturniej. Czy przebije fenomen Koła fortuny i Milionerów?

2 komentarze:

  1. Interesującym faktem z filmiku/zdjęć z gier w jajka jest to, że pojawią się jedno! grające dziecko. Cała reszta to osoby dorosłe :)
    Jak przystało na grę 5+ :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre - nie zwróciłem na to uwagi jak oglądałem :oD

    OdpowiedzUsuń