sobota, 15 września 2012

Gramy, gramy, nie czekamy!

Tak jak Mateusz wspomniał w poprzednim wpisie, na kolejne granie umówieni byliśmy po nieomal 48h. W końcu musimy wiele nadrobić i szkoda marnować czasu!

Także i tym razem Meff był tak uprzejmy, aby wspomóc mnie w przygotowaniu raportu z ostatniego grania, za co serdecznie mu dziękuję, a Was zachęcam do czytania.


***

Po piątkowym spotkaniu przyszło nam się znowu zebrać przy planszy nieco szybciej niż zwykle, bo już w niedzielę. Aby „wyrobić się z rozkładem” po raz kolejny sięgnęliśmy po tytuły nieco lżejsze i szybsze w rozgrywce.

Jaskinia Trolla
Jako pierwszą grę tego wieczoru Michał wybrał Jaskinię Trolla, odwołującą się poniekąd do jednej z najpiękniejszych (i mojej ulubionej) tradycji fantasy: zebrać drużynę-wejść do lochów-ubić potwory-nakraść skarbów.

Podczas rozgrywki każdy z graczy ma do dyspozycji pulę żetonów, które będzie losował i zagrywał na planszę przedstawiającą lochy. Wśród żetonów znajdziemy bohaterów za których otrzymamy punkty, potwory pozwalające „napsuć” przeciwnikom oraz żetony specjalne. W kolejnych ruchach staramy się umieścić swoich poszukiwaczy przygód na polach zawierających najwięcej złota i utrzymać ich tam do podliczenia punktów, co wcale takie proste nie jest. Przeciwnicy mogą wysłać do nas własnych bohaterów, a jeśli to nie pomoże zawsze mogą uciec się do zagrania nam jednego z potworów.

Mechanika dokładania żetonów skojarzyła mi się od razu Neuroshimą HEX, jednak Jaskinia Trolla jest dużo bardziej user friendly – nie ma konieczności ciągłego przeliczania inicjatywy (które w HEX-ie psuło mi całą przyjemność z rozgrywki), w związku z czym do gry może zasiąść cała rodzina, nawet z mniejszymi dziećmi, a nie tylko bardziej zaawansowani gracze.


Ogólnie Jaskinię Trolla zakwalifikować można do grupy przyjemnych, niewymagających gier familijnych i jako taka sprawdza się naprawdę świetnie.

Michał: Jaskinia Trolla, a dokładnie jej polska edycja, pochodzi z czasów, kiedy w  rodzimej wersji wychodziło tak niewiele gier, że za oszczędności ucznia szkoły średniej/studenta pierwszych lat studiów byłem w stanie kupić wszystko, co było dostępne po polsku (i często właśnie kupowało się "bo jest", a nie dlatego, że "jest dobre") - teraz trudno uwierzyć, że miało to miejsce mniej niż 10 lat temu...


Akurat z Jaskinią Trolla było bardzo dobrze - gra mi się podobała, choć pamiętam, że niewiele osób było w okolicy, które chciały ze mną współdzielić radość rozgrywki, nie to co teraz. Nie wiem co było tego powodem, ale uważam, że wówczas nie zagrałem w tę grę tyle, ile powinienem.

Mógłbym w tym miejscu pastwić się m.in. nad rolą czynnika losowego w grze, który teoretycznie może sprawić, że nieomal wszystkie podliczenia punktów wyją na samym początku rozgrywki (w czasie gry jest jedno podliczanie na gracza + jedno na koniec gry), ale oczekiwać od lekkiej familijnej gry fantasy zaawansowanych strategii to zdecydowana przesada. Ma być lekko i przyjemnie i tak właśnie jest.

Słowem komentarza warto dodać, że, jeśli mnie pamięć nie myli, mechanizm obecny w Neuroshimie Hex, o którym wspomniał Mateusz, został zapożyczony właśnie z Jaskini Trolla, tak więc skojarzenie jak najbardziej prawidłowe i zasadne!

Jaskinia Trolla na BGG

Jaskinia Trolla na stronach Fantasy Flight Games 
Jaskinia Trolla na stronach Galakty

Atomuuuówki
Drugi tytuł w który przyszło nam zagrać niedzielnego wieczora był hmm…dziwny. Fabuła gry cofa nas w czasie do roku 1997, kiedy Europa ma dwa główne problemy: pozostałe po wojnie pola minowe we Francji oraz ogromne stada szalonych krów w Wielkiej Brytanii. Jeśli w tym momencie macie przed oczami rozwiązanie - krowy majestatycznie* biegnące przez pola minowe – trafiliście w dziesiątkę, tak przedstawia się cel Atomuuuówek!


Gra składa się z trzech rodzajów kart: kart krów i akcji tworzących wspólną talię oraz miast które reprezentują punkty wpływu. Jednak celem gry nie jest gromadzenie wpływu, a zebranie jak największej ilości pieniędzy, więc końcowy wynik może być zupełnie nieoczekiwany.


Podczas rozgrywki gracze mogą zagrywać karty krów do swojego stada. Rogacizna występuje w kilku rodzajach, różniących się ceną, bonusem pieniężnym za jej wysadzenie oraz specjalnymi zasadami. Po każdym ruchu aktywny gracz rzuca kością aby sprawdzić która krowa wlazła na minę. Jeśli w wyniku wielkiego BUM pozbędziemy się naszej krowy, zdobywamy odpowiednią nagrodę w gotówce oraz dozgonną wdzięczność (?) mieszkańców miasta które aktualnie jest odkryte.


Pomimo nieco drastycznej tematyki gra jest utrzymana w humorystycznym klimacie, gracze co chwilę podkładają sobie nawzajem krowę (świnie w grze nie występują). Gra jest mocno losowa, jednak nie jest to w żadnym stopniu czynnik psujący grę, a wręcz pasujący fabularnie.

*ponieważ wszystko wygląda lepiej na tle EKSPLOZJI
 

Michał:  We wspomnianych przeze mnie powyżej "archaicznych" czasach na polskim rynku gier bardzo popularne były przez pewien czas gry wydawnictwa Cheapass Games (za co chyba najbardziej odpowiedzialny jest Ignacy Trzewiczek, który ostro promował je na konwentach). Nie powalały one wykonaniem, ale były tanie i dawały "posmak zachodu" - w końcu były z hameryki!

Cechą charakterystyczną gier Cheapassa było to, że w pudełku brakowało wielu elementów - byłą to filozofia wydawcy, który uważał, że skoro masz w domu kostkę, banknoty i pionki, to po co masz kupować je ponownie i za nie płacić. Podobny pomysł Ignacy chciał wprowadzić w Polsce (w Atomuuuówkach brakuje tylko kostki - banknoty na szczęście są), ale patrząc po tym ile gier tak zostało wydanych, idea tanich serii chyba na razie się u nas nie zadomowiła.

O rozgrywce w Atomuuuówki mam do dodania od siebie tylko tyle, że gra jest poryta jak zaorane pole. Nie ma tutaj co mówić o jakimś balansie, tworzeniu strategii, czy planowaniu działań - tutaj ma być chaotycznie i wesoło - i tak właśnie jest. Gra garściami czerpie z tradycyjnego amerykańskiego ameritrashu gdzie ma być "awesome & exciting". Przepakowane karty, wybuchy i ciągłe zmiany - tak właśnie tutaj jest. A, że temat trochę pokopany to już inna sprawa...

Obecnie gra w polskiej wersji jest niedostępna, ale jej pierwotny wydawca, udostępnił w sieci wszystkie materiały niezbędne do przygotowania własnego egzemplarza z czarno-białej edycji (tej, na której bazuje wersja z Portalu). Znajdziecie je na oficjalnej stronie gry.

Atomuuuówki na BGG
Atomuuuówki na stronach Cheapas Games 

Animalia
Kolejny tytuł, który trafił na stół, traktował o różnego rodzaju zwierzakach. W Animalii gracze zbierają karty ze zwierzakami, za które będą mogli zdobywać nagrody w zależności od tego, jaką gromadę pupilków zgromadzili.


Gracz w swojej turze odkrywa z talii kartę i decyduje czy chce ją zatrzymać, czy przekazać dalej. Kolejna osoba stoi przed identycznym dylematem itd. Jeśli nikt nie zdecyduje się zebrać karty odkrywa następną i tak dalej. Pośród kart znajdują się także zwierzaki specjalne: złodziej, szpieg czy jajcarz pozwalające na wykonanie akcji specjalnych (podczas naszej partii rzadko udawało się z nich skorzystać, a gra jest na tyle krótka, że praktycznie nie ma kiedy użyć ich sensownie). Kiedy każdy z graczy ma przed sobą pięć kart następuje podliczenie punktów.


Animalia nie jest grą która wybija się mechaniką czy tematyką – ot, kolejny przeciętniak. Na uwagę zasługuje natomiast oprawa graficzna – karty z wizerunkami zwierzaków są śliczne. Rysunkowe papugi, kotki, pieski czy króliki robią naprawdę świetne wrażenie (zwłaszcza zawadiacki królik-szpieg!).


Osobiście cierpię na pewną przypadłość jeśli chodzi o planszówki – niektóre chciałbym mieć bo są po prostu ładnie wykonane (nawet jeżeli nie mam zamiaru w nie grać). Animalia to tytuł, który na pewno mogę dołączyć do tej listy.


Michał: Animalia - gra, która urzeka wyglądem. Nie ma chyba osoby (zwłaszcza reprezentantek płci uznawanej za ładniejszą), której by się ona nie spodobała po pokazaniu grafik. Sama gra może być średnia, ale dla samych tych słodkich zwierzaczków warto ją posiadać.

Niestety, będąca błogosławieństwem oprawa graficzna była przez moment także przekleństwem gry - otóż ktoś bezprawnie użył ilustracji kart do zdobienia... zapalniczek! Po ostrych krokach podjętych przez wydawcę problem podobno został rozwiązany. Mnie się żadnej kupić (niestety) nie udało.


Animalia na BGG
Animalia na stronach wydawnictwa Game Works

Pędzące Żółwie
Jako, że podobno faceci nigdy nie dorastają, postanowiliśmy dostosować grę do naszego poziomu i sięgnąć po klasykę gier dla dzieci – Pędzące Żółwie – których nikomu raczej nie trzeba przedstawiać.
 

Dla tych, którzy nie wiedzą o czym mowa, szybkie wprowadzenie: podczas rozgrywki gracze starają się doprowadzić do pola sałaty żółwia w swoim kolorze. Kolory są tajne, możemy się tylko domyślać czy przesuwając jednego z żółwików nie przybliżamy któregoś z przeciwników do zwycięstwa. Dodatkowo bardzo ważna jest tu mechanika wdrapywania się żółwi na siebie nawzajem, co pozwala poruszać kilka żółwi na raz.

Pomimo tego, że jest to gra typowo dla najmłodszych, ma w sobie to „coś”, dzięki czemu przyciąga do planszy także starszych graczy – sam padłem niegdyś ofiarą uroku kolorowych żółwi i przez jakiś czas zagrywałem się ze znajomymi. „Żółwie” to świetny tytuł łączący prostotę rozgrywki z pewną dozą planowania i odrobiną dedukcji, co stanowi element rozwijający dla maluchów. Nie sposób również nie wspomnieć o świetnej oprawie graficznej, może odrobinę infantylnej, ale przykuwającej wzrok i sprawiającej że ma się ochotę na partyjkę.


Michał: Opowiadając o "Pędzących żółwiach", często zwanych w skrócie "żółwikami" warto wspomnieć wyniki obserwacji wskazujące ogromna różnicę między sposobem grania dzieci, a dorosłych. Kiedy maluchy grają w tę grę, żółwie faktycznie pędzą do sałaty. Często nie ma znaczenia jaki żółw jest poruszany - byle gnał naprzód! Ze starszakami jest inaczej. Żółwie poruszają się w prawdziwie żółwim tempie, co rusz jakiś jest cofany, gdy się nazbyt wysforuje. W sumie to nic wielkiego, ale dla mnie jest to niezła ciekawostka, pokazująca jak taka prosta gra może ujawnić znaczące różnice w sposobie gry.

Jak cześć z Was doskonale wie, czasami wydawcy zmieniają tematykę gry, na ich zdaniem bardziej atrakcyjną (przynajmniej na ich rodzimym rynku). Nie ominęło to także naszych małych przyjaciół w skorupach - za wielką wodą ścigają się żaby, a nie żółwie!

Na koniec jeszcze ciekawostka związana z debiutem gry w Polsce - Kiedy Pędzące żółwie, jeszcze w niemieckiej wersji, pojawiły się po raz pierwszy na gliwickim Pionku, nie wiadomo czemu, ale wszyscy grali w nią źle (ciekawe kto wtedy czytał zasady...)  - mianowicie w przypadku, gdy do mety dotarł stos żółwi, zwycięzcą był ogłaszany ten, który był na szczycie (a nie na spodzie). Ten błąd doprowadził do powstania wariantu - bardzo chaotycznego i trudnego do opanowania, ale może Wam pomoże on odświeżyć tę zgraną na setki sposobów grę.

Pędzące żółwie na BGG
Pędzące żółwie na stronach Krainy Planszówek

Space Walk
Ostatnim tytułem który wylądował na stole był Space Walk – gra której zasady przypominają trochę te znane z takich klasyków jak Mankala lub osławione dzięki Nokii "Bantumi".


Każdy z graczy otrzymuje dziewięć rakiet (trzy duże, trzy średnie i trzy małe), które rozstawia na przedstawiającej bliżej nieokreśloną galaktykę planszy. W swoim ruchu gracz wybiera jedno z pól-planet na którym stoi przynajmniej jeden jego statek, zabiera wszystkie pionki i po jednym (zaczynając od największych) rozstawia na kolejnych polach. Jeśli w wyniku przesunięcia jakaś rakieta miałaby się zatrzymać na polu z czarną dziurą zostaje usunięta z gry. Zwycięzcą zostaje gracz któremu jako ostatniemu zostaną jakieś statki.


Gra została wydana przez firmę Ravensburger (która mogłaby zmienić nazwę na Wysoka Jakość), dzięki czemu zarówno plansza jak i elementy reprezentują prawdziwie wysoką jakość. Dzięki sprytnie zaprojektowanemu pudełku gra podczas rozgrywki „chowa się sama”, więc nie występuje tutaj problem sprzątania po rozgrywce.


Space Walk stanowi bardzo fajny przerywnik między cięższymi tytułami i ze względu na ciekawe wykonanie jest szczególnie atrakcyjne dla dzieci, a przy tym wymaga też odrobiny kombinowania i strategii.

Na Space Walku zakończyliśmy nasze niedzielne spotkanie, dopisując do listy kolejnych pięć tytułów. Do nadrobienia zostało jeszcze kilkanaście pozycji, więc nie dając odpocząć szarym komórkom nastawiamy się na następne piątkowe granie.


Michał: Space Walk można opisać czterema słowami -  "mankala dla wielu graczy" i na tym chyba skończę swoje wtrącenie.

A, jeszcze jedno - kiedyś ta gra była po 30,00 zł! Jednak z tego co widziałem, nie jest już łatwo dostępna.

Space Walk na BGG

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz