poniedziałek, 10 września 2012

Ostatni sierpniowy tytuł

I znów minęło 10 dni od mojego ostatniego wpisu. Coś sierpień nie obrodził w granie w ramach projektu (granie przy innych okazjach niestety też) oraz nie służył mi opisywaniu moich poczynań. Dziś, w ramach nadrabiania zaległości, zaprezentuję Wam ostatnią grę, w którą zagrałem w minionym miesiącu - zagrany z Bett w sumie tak na szybko, aby "mieć zagranych chociaż 10 gier w ramach projektu w danym miesiącu". 

Niestety powodów do opóźnień, tak w graniu jak i w spełnianiu kronikarskiego obowiązku było wiele, ale na szczęście, przynajmniej na razie, wygląda na to, że wszystko się dobrze skończy. Remont łazienki powinien zostać sfinalizowany w okolicy połowy tygodnia, a inne nieciekawe wydarzenia ostatecznie chylą się ku szczęśliwemu finiszowi. Do tego Ula z Mateuszem wrócili z wakacyjnego wyjazdu i już zaczęli mnie wspierać w nadrabianiu planu. Tak więc nie opuszczam gardy i walczę dalej!



Easter Island
Wyspa wielkanocna ze swoimi gigantycznymi posągami od momentu jej odkrycia niezwykle zadziwia, intryguje i inspiruje ludzi. Po co stworzono owe Moai? Jak tego dokonano? Co stało się z ludźmi, którzy tego dokonali? Czy pomagali im kosmici? Pytań jest wiele, ale odpowiedzi często brak i pozostają nam jednynie domysły i dywagacje.

Odpowiedź na pytanie o rolę Moai zaprezentował mój dobry przyjaciel Roberto Fraga, tworząc wspólnie z Odetem L'Homer grę Easter Island, w której dwóch czarnoksiężników traktuje wyspę jako kolosalną planszę, po której porusza Moai - czyli swoje pionki. Czy tak było faktycznie trudno orzec (raczej nie), ale dla nas graczy taka odpowiedź jest jak najbardziej sensowna!

Przed przejściem do dalszego opisu warto zatrzymać się i wspomnieć o tym jak ona jest niezwykła. Otóż jednym z jej autorów jest Roberto Fraga - twórca zwariowanych, szalonych, zakręconych gier, nierzadko z gadżetami pełniącymi ważną rolę podczas rozgrywki. Więc w czym tu tkwi problem? Ano w tym, że Easter Island to... poważna gra logiczna, w której trzeba się mocno zastanawiać aby pokonać rywala. Mało tego, grę wydało wydawnictwo Twilight Creations, słynące przede wszystkim z ogromnej serii gier o zombie chcących pożreć ludzi i ludzi uciekających przez zombie (nie przesadzę mówiąc, że obie te serie liczą już łącznie ponad 20, jak nie 30 produktów - w tym dodatkowe worki z fluorescencyjnymi zombimi, zomibi-psami, czy różowymi zombiakami...). Znając dorobek tej firmy trudno skojarzyć z nimi grę logiczną!

W sam opis reguł gry nie będę zagłębiał się zbyt mocno, gdyż z tym możecie się zapoznać w mojej starej recenzji tego tytułu. Skupię się bardziej na bieżących odczuciach dotyczących tej gry.

Bez ogródek przyznam, że bardzo lubię Easter Island. Już na wstępie ta gra ma u mnie dwa duże plusy - po pierwsze jest to dzieło jednego z moich ulubionych autorów, a do tego jestem wielkim miłośnikiem gier logicznych. 

Easter Island to na serio prosta, czasami złośliwa gra, która sprawia mi nie lada przyjemność. Potrzeba ciągłego manewrowania pionami i próba jak najlepszego ich ustawienia, tak dobrze znana z większości gier, tutaj sprawia mi jeszcze większą satysfakcję (możliwe, że winne temu są bardzo ładne pionki).

Tak naprawdę każdy ruch jest tutaj łamigłówką, od której dobrego rozwiązania zależy to, czy przetrwamy oraz czy będziemy mieli dogodną pozycję do przeprowadzenia ataku. Oczywiście jestem świadom, że można tak napisać o 90% gier logicznych, jednak naprawdę tutaj sprawia mi to większa przyjemność niż w innych tytułach. Ale jak już wspominałem, ta gra ma u mnie od początku fory i nie zrobiła nic aby je stracić, dlatego i ocena może być zawyżona ;o)

Easter Island na BGG
Easter Island na stronach Twilight Creations Inc.
Recenzja Easter Island na blogu Kraina Gier

Właśnie na Easter Island skonczyło się moje sierpniowe granie - w ciągu całego miesiąca zagrałem w zaledwie 10 gier, przez co jestem o 15 pozycji w plecy, przy założeniu, że muszę co miesiąc rozegrać około 25 gier aby zrealizować plan. Tak więc udało mi się do końca sierpnia zagrać w 185 gier.

Jak nic muszę we wrześniu ruszyć z kopyta, aby zrealizować plan minimum i zacząć nadrabiać opóźnienie. Na szczęście już poczyniłem kroki w tym kierunku, więc widać jakieś światełko w tunelu. Oby tylko starczyło sił i czasu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz