Skoro już Ula i Mateusz powrócili ze swoich wakacyjnych wojaży, mogliśmy, przynajmniej na jakiś czas, przywrócić obchodzenie naszej świeckiej tradycji jaką są piątkowe spotkania przy planszy. Ostatni piątek zdominowały gry, w których tor, po którym poruszają się pionki, maleje z ruchu na ruch, zmniejszając w ten sposób dystans do pokonania, ale niekoniecznie ułatwia to realizację celu. No dobra, była jeszcze jedna gra z "zupełnie innej beczki", ale o tym już przekonacie się przeczytawszy niniejszy wpis.
Przepraszam z brak zdjęć, ale okazało się, że aparat je zjadł :/ - próbowałem je odzyskać, ale wygląda jakby zostały wciągnięte przez czarną dziurę. Na początku założyłem sobie, że będę korzystał tylko ze swoich zdjęć, dlatego nie kradnę niczego z BGG.
Verflixxt!
W Verflixxta! miałem ochotę zagrać już dawno, ale ilekroć proponowałem tę grę, zawsze znalazł się ktoś, kto nie był zachwycony tą propozycją i mniej lub bardziej kręcił nosem, co udzielało się innym. Tym razem nie dałem się spacyfikować i tak oto na stole wylądowała gra z dziwnoptakiem na pudełku.
Samą grę można określić mianem "poprawionego Chińczyka" - w swoim ruchu gracz rzuca kostką, porusza do przodu jeden ze swoich pionków (lub strażnika, jeśli ten jest aktywny). Jeżeli po wykonaniu ruchu na polu, które opuścił nie ma innych pionków, gracz zbiera je, a to zapewni mu na koniec gry punkty (dodatnie, lub ujemne - odpowiednio do tego co na nim uwieczniono). Na drodze znajduje się też kilka płytek, które zmieniają ujemne wartości w dodatnie - ot, cała filozofia.
Verflixxta! ubóstwiam wręcz za jego lekkość i prostotę. Nie będę się z nikim spierał, że gra jest zaawansowana, posiada rozwinięte strategie etc. - bo tak nie jest - jak zdążyliście zapewne zaobserwować po moich wpisach, bardzo cenię sobie dobre familijne gry, a Verflixxt! jest właśnie jedną z takich pozycji. Owszem, mam do gry wszystkie dostępne dodatki, sprawiające, że ruch jest mniej losowy, albo umożliwiające pozbywanie się płytek, zapewniające jeszcze pewien element ryzyka w postaci płytek o zmiennej wartości. Najczęściej jednak gram w wersję podstawową, na losowo rozłożonej partii - tak było i tym razem.
Każdemu, kto będzie obcował z tą grą polecam bliższe zapoznanie grafik obecnych na płytkach - są naprawdę zabawne i mam pośród nich kilka swoich ulubionych!
Na koniec mała porada od "weterana" - postarajcie się zebrać płytkę z "-10'? Czemu, ponieważ ona w połączeniu z magiczną paczka daje 10 punktów na plus, co czyni z niej najwyżej punktowany kafel w grze. Ilekroć udało mi się ją zdobyć, to byłem już bardzo bliski osiągnięcia zwycięstwa :o)
Verflixxt! na BGG
Verflixxt! na stronach wydawnictwa Ravensburger
Blockers!
Często podczas naszych spotkać napotykamy na problem "w co zagrać". Na ogół wtedy Ula ucieka od stolika, aby wybrać jakieś pudełko. Czasem robi to na chybił-trafił, czasem spodoba się jej grafika na opakowaniu, a czasem po prostu bierze grę, którą zna i lubi. Nie wiem jaką metodę zastosowała tym razem, ale efektem jej działania było to, że kolejną grą spotkania był właśnie Blockers!
Jak dotychczas nie miałem okazji zagrać w ten tytuł. W naszym domu znalazł się, ponieważ Beata wygrała go w turnieju Dominiona, po czym został pochłonięty przez moje regały. Początkowo bardzo miałem ochotę przetestować tę grę, jednak zawsze była spychana na rzecz innych, a ostatecznie znalazła swe miejsce na regale nierozfoliowana. Tym razem jednak uległo to zmianie.
Blockers! to nowa wersja gry Uptown, wydanej kilka lat temu przez Funagain Games - jeden z lepiej znanych sklepów w USA. Po jej debiucie słyszałem wiele pozytywnych opinii o grze, raz nawet przyglądałem się rozgrywce z boku, ale zagrać jak dotychczas nie było mi dane.
Rozgrywka polega na dokładaniu na planszę swoich płytek z symbolami, liczbami lub literami, starając się stworzyć możliwie najmniej grup w swoim kolorze. Każda nasza grupa to jeden punkt ujemny, tak jak i płytki przeciwników, które usunęliśmy z planszy.
Kiedy Mateusz tłumaczył zasady miałem wrażenie, że będzie to trochę jak sudoku - ostatecznie w grze nie ma aż tyle sudoku, co pierwotnie myślałem, ale jednak czuć pewien posmak tej popularnej japońskiej łamigłówki.
Bardzo nie lubię oceniać gier po jednej rozgrywce, zwłaszcza kiedy poszło mi bardzo źle (a tak właśnie było). Czuję, że ta gra ma pewien potencjał, ale nie wiem na ile można go wycisnąć z tego, co nam przynosi los w postaci wylosowanych płytek i fortuna w postaci zagrań przeciwników. Na razie mogę powiedzieć tylko tyle, że gra niczego mi nie urwała, ale na pewno nie będę wzbraniał się przed kolejną rozgrywką.
Warto dodać kilka słów o jakże doskonałym wykonaniu gry - dzięki plastikowej siatce przyczepionej do planszy żetony się nie rozjeżdżają i zostają na swoich miejscach do końca gry. Co prawda to patent znany m.in. ze Scrabbli, ale miło go spotkać w (znacząco) mniej popularnej w grze.
Żeby jednak nie było zbyt kolorowo, należy zganić wydawcę wersji PL, za brak w instrukcji informacji na temat tego z iloma płytkami gracze rozpoczynają grę...
Blockers! na BGG
Blockers! na stronie Gryphon Games
Blockers! na stronach wydawnictwa Bard
Big Points
Z kolejnego "polowania" Ula wróciła z małym pudełkiem, w którym znajdowało (i nadal znajduje się) kilkadziesiąt kolorowych krążków, kilka pionków i tabliczka symbolizująca małe schodzi. A, no i instrukcja. W tym miejscu warto dodać uwagę, że w moim posiadaniu znajduje się pokazowa, zminiaturyzowana wersja gry - normalna wygląda o niebo lepiej. Już kiedyś miałem wymienić tę wersję "mini" na "normalną" i chyba czas najwyższy to zrobić.
Big Points to kolejna gra, w której grający przesuwają swoje pionki naprzód, zbierając przy tym inne krążki tworzące ścieżkę. Tutaj jednak nie ma elementu losowego, a wszystkie pionki mogą być poruszane przez wszystkich graczy. Kiedy pionek dociera na schodki, miejsce, które na nich zajmie, wskazuje ostateczną wartość każdego krążka w tym samym kolorze (tych, które zbierali gracze). W grze mamy jeszcze dwa specjalne kolory krążków i to wszystko.
Big Points w swoich bardzo prostych zasadach i niezwykle ascetycznych elementach zamyka bardzo elegancką grę. Nie znajdziecie tu niczego, na czym można zawiesić oko, ale Wasz umysł powinien być zachwycony - ciągłe przeliczanie, szacowanie co się opłaci, kiedy tak naprawdę nie wiemy przez większość czasu co się opłaca zbierać. Kiedy jeden z naszych rywali zbierze zbyt dużo krążków jakiegoś koloru, już nasza w tym głowa, aby inne pionki wyprzedziły ten w kolorze jego krążków i ostatecznie zmniejszyły ich wartość. Można próbować rozwijać się równomiernie, ale to nie gwarantuje nam zwycięstwa więc dobrze byłoby się na czymś skupić. Pamiętajcie tylko - to nie jest żaden wyścig!
Big Points to dobra i prosta familijna gra logiczna, którą naprawdę warto wypróbować. A mnie już pora chyba wymienić moją wersję mini na pełnowartościową - tylko nie wiem co powie na to Beata, jak jej zakomunikuję, ze mam zamiar nabyć grę, którą tak naprawdę już mam. A i obawiam się, że niska cena nie będzie tutaj dobrym argumentem...
Big Points na BGG
Big Points na stronach Schmidt Spiele
Atlantis
Skoro już zagraliśmy w dwie gry z podobnym mechanizmem "psującego się toru" to tym razem ja poszedłem wyszukać kolejny tytuł do grania i mój wybór padł właśnie na Atlantis.
Jak nietrudno się domyślić, fabułą gry (jak chyba większości gier o tym mitycznym lądzie) jest ucieczka z tonącej wyspy na stały ląd. Tutaj odbywa się ona po ścieżce złożonej z płytek. Ilekroć nasz pion zatrzyma się na ścieżce - płytka zaraz za nim znika - zdobywa ją gracz. W wyniku tego w trakcie gry w ścieżce tworzą się wyrwy wypełnione wodą. Do pokonania tych zużywamy płytki zdobyte wcześniej (a te chcemy zdobywać, gdyż to one są źródłem punktów na koniec gry) jak i karty z ręki (których nie dobieramy na ogół za wiele, więc ich nadmierne zużywanie też nam szkodzi). Mamy co prawda do swojej dyspozycji jeden most, dzięki któremu możemy za darmo pokonać jakąś szczelinę, ale mogą z niego także skorzystać nasi rywale, dlatego lepiej dwa razy zastanowić się nad jego wykorzystaniem.
W porównaniu do dwóch pozostałych "ścieżkowych" gier rozegranych tego wieczora, w Atlantis czynnik losowy święci największe tryumfy i może być powodem naprawdę znacznych skoków ciśnienia. Niefortunny dobór kart może sprawić, że nierzadko będziemy wybierać nie ruch najlepszy, a ten, który najmniej nas zaboli. Kiedy do tego dodamy losowe rozłożenie płytek (samo w sobie będące zaletą, gdyż sprawia, że plansza za każdym razem jest inna), to czasami musimy patrzeć z boki jak nasi współgracze wesoło sobie hasają po ścieżce zostawiając nam tylko same resztki.
Właśnie spośród trzech opisywanych gier Atlantis jest grą najlżejszą i najmniej mi się podoba z całej tej trójki. Co prawda jest chyba ładniejsza od swoich rywali, ale w tym wypadku to stanowczo za mało.
Atlantis na BGG
Atlantis na stronach wydawnictwa Amigo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz