czwartek, 15 listopada 2012

Karciany duet

Niemal codziennie podejmuję próbę namówienia Beaty aby zagrała ze mną w coś do projektu - w końcu sami wiecie, że czasu nie zostało mi aż tak wiele, a jeszcze trochę do nadrobienia jest. Moje działania przynoszą różny skutek - czasem pozytywny, a czasem nie (choć jeszcze nie doszedłem do momentu znanego z TEGO obrazka). W zeszłym tygodniu udało mi się ją przekonać do rozgrywki w dwie, dość leciwe karcianki, więc to o nich będzie dziś mowa.



Zombiaki
Zombiaki to jedna z pierwszych gier wydawnictwa Portal, a zarazem jedna z pierwszych polskich gier karcianych wydanych po roku 2000, która była czymś nowym, a nie kolejną wariacją Czarnego Piotrusia czy Wojny. Jest to dwuosobowa potyczka, w której jeden z grających prowadzi naprzód hordę zombich, chcących przedrzeć się przez barykadę, której dzielnie bronią ludzie kierowani przez drugiego gracza. Jest to karcianka asymetryczna - każdą stroną gra się inaczej i każda ma zupełnie inne karty. I tyle tytułem opisu samej gry.

O Zombiakach mógłbym mówić i pisać wiele, ponieważ mam z tym niewielkim pudełkiem naprawdę masę wspaniałych wspomnień. Kiedy w licealnych czasach wybrałem się do nieistniejącej już Szeherezady aby kupić swój starter do Magica (którym zaraziłem się przez komputerowe demo), cena jaką usłyszałem skutecznie mnie zniechęciła, ale miałem plan B - była nią niepozorna karcianka z Gliwic, o której przeczytałem wówczas w jednym z magazynów Fantasy/Sci-fi, które w liceum łykałem na potęgę (choć aż tak wiele to ich w sumie nie było).

Wróciłem do domu z małym czerwono-czarnym pudełkiem z komiksowym zombim i się zaczęło. W Zombiaki grałem przy każdej okazji - szczęśliwie przypadła do gustu mojej licealnej miłości, także graliśmy na przerwach, po lekcjach, przed lekcjami, czasem nawet w ich trakcie. Zdarzyło nam się grać za kulisami sceny, gdy braliśmy udział w przygotowaniach do wielkiego "show" z okazji 50-lecia szkoły. Graliśmy do upadłego i nie było nam dość. Raz zombimi, raz ludźmi - narzekaliśmy na dociąg kart, na złe swoje decyzje, ale najważniejsza była dobra zabawa. Przez długi czas grę tę zabierałem ze sobą praktycznie wszędzie.

Dzięki Zombiakom nawiązałem także kontakt z autorem gry - Ignacym Trzewiczkiem, z którym chyba niewiele później pojechałem pierwszy raz w życiu na targi w Essen (Ignacy zresztą też wówczas był tam po raz pierwszy - rok później już przybył na własne stoisko). Była to wspaniała przygoda - wybrać się do planszówkowej Mekki z autorem ulubionej gry, który okazał się być takim samym zapaleńcem i miłośnikiem gier jak ja.

O Zombiakach było głośno od momentu ich premiery, między innymi w związku z głosami twierdzącymi, że to gra niezbalansowana -  że jedna ze stron jest przesadzona, a druga w sumie tylko statystuje i patrzy jak zbliża się nieunikniony (tragiczny dla niej) finał. Sęk w tym, że równie często pojawiały się głosy, że zbyt silni są zombie, jak i ludzie! Ja akurat lekko skłaniałem się ku temu, że zbyt silne są zdechlaki, ale kiedy podczas jednego zlotu kuglarskiego zagrałem z przyjacielem (bodaj z Lublina), który powiedział, że ze znajomymi zaczęli wymyślać zasady wzmacniające zombich, aby te miały jakiekolwiek szanse na wygraną, to trochę zdębiałem. Oczywiście musieliśmy rozegrać partyjkę, aby to sprawdzić (niestety poległem, jak i moje zombiaki...).

Zombiaki to była jedna z pierwszych gier w mojej, liczącej obecnie ponad 600 tytułów, kolekcji. Za symboliczne 30,00 zł (bo chyba tyle wtedy kosztowała) dostałem kilkadziesiąt (jeśli nie ponad 100) godzin doskonałej zabawy, pełnych radości zwycięstwa i smutku przegranej. Wiem, że mógłbym przyczepić się do wielu rzeczy w tej grze, ale za nic nie chcę tego zrobić, ponieważ wady te są niczym w porównaniu do tego, co mi ta gra zaoferowała (a do tego chyba wszystkie zostały usunięte w ostatnim wydaniu).

A jak sprawdziła się po latach? Wróciły wspomnienia i miło było znów stanąć na tak dobrze znanej ulicy i pchać do przodu swoich nieumarłych towarzyszy. Może nie było to, to co kiedyś, ale nadal było przyjemnie. I to mimo wszystko iż nigdy nie lubiłem klimatów zombie!

Ignacy, nie wiem czy Ci to mówiłem, ale wielkie dzięki za stworzenie tej rewelacyjnej gry!

Zombiaki na BGG
Zombiaki na stronach Wydawnictwa Portal


Frenzy
Mniej więcej na początku XXI wieku można było u nas zaobserwować ogromną popularność gier typu real time. Każdy, kto wówczas jakoś bardziej interesował się grami, na pewno co najmniej słyszał o wynalazkach takich jak Brawl, Light Speed czy Saloon. W dużym skrócie gry real time (czyli czasu rzeczywistego) to takie, w których trzeba działać szybko, zręcznie podkładając karty czy inne elementy i taktycznie rozmieszczać je na stole. NIe ma czasu na mulenie, czy myślenie - trzeba gnać, bo zaraz będzie po wszystkim. Rozgrywka zajmuje na ogół około 5, naprawdę szalonych minut.

Przedstawicielem tego nurtu jest także Frenzy, w którym dwóch graczy ściera się na polu bitwy, wystawiając swe jednostki aby złupić linie zaopatrzenia rywala. Oczywiście złupi je ten, kto na danym polu bitwy będzie miał silniejszego draba, ale trzeba mieć się na baczności, ponieważ herosi potrafią w naprawdę różny sposób wpłynąć na ostateczny efekt bitwy.

Frenzy kupiłem na jednym z konwentów fantastyki płacąc za nie jakieś symboliczne 5,00 zł za talię (nabyłem wówczas dwie, ponieważ minimalnie tyle potrzeba do przeprowadzenia rozgrywki). I jak na grę za taką kwotę to działa nad wyraz dobrze - jest trochę emocji, śmiechu, a i od szybkiego wykładania kart gracze z co słabsza kondycją mogą dostać zadyszki ;o) Teraz żałuję, że nie mam wszystkich czterech talii, ale znowu nie mam zamiaru szukać ich niczym świętego Graala i płacić niebotycznych sum za tę prościuteńką karciankę. Zagrać można, ale nie jest to nic co wyrywa głowę razem z dużym palcem prawej stopy.

Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że autorem jest Eric M. Lang - tak, twórcą tej szybciutkiej, emocjonującej, ale i lekko głupawej gry jest autor Chaosu w Starym Świecie, Warhammera Inwazji czy uwielbianych przeze mnie Quarriorsów. Oj widać, że z biegiem lat twórcy gier potrafią mocno zmienić warsztat. Choć muszę Wam powiedzieć, że z tego co poznałem Erica, to chyba Frenzy dobrze oddaje jego charakter - gość to bardzo pozytywny i trochę zakręcony Kanadyjczyk :o)

Frenzy na BGG

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz