środa, 28 listopada 2012

Trio z Desy

W swojej kolekcji mam osobną szafę na "antyki". Nie są to co prawda oryginalne egzemplarze gier ze starożytnego Egiptu, Babilonii, czy nawet średniowiecza. Są to raczej "antyki" w odniesieniu do boomu, który w 1995 zapoczątkowali Osadnicy z Catanu - a więc gry wydane przed umowną datą renesansu planszówkowego na świecie. Mam pośród nich m.in. pierwszą wydaną grę Reinera Knizii, jedną z gier z legendarnej 3M bookshelf series, ale także rodzime wynalazki - nierozciętego Obcego, czy Troll Football, kompletny Labirynt Śmierci, Odkrywców Nowych Światów i kilka innych. Przyznam, że w te gry grałem jak dotychczas niewiele i ich obecność w kolekcji jest uzasadniona raczej chęcią posiadania czegoś "vintage", co mi się  chyba udało.


Jednak przy okazji realizacji projektu postanowiłem ostatnio wyciągnąć i po raz pierwszy przetestować trzy polskie gry, które nabyłem kilka lat temu. Nie wiem, z którego pochodzą roku, ale przynajmniej jedna z nich została na pewno wydana w latach 80' (jak nie wcześniej). Skąd ta pewność? Ano na pudełku widnieje hasło "Wzór zastrzeżony w Urzędzie Patentowym PRL". Nie udało mi się znaleźć elektronicznej bazy patentów z PRL-u, ale wnioskuję, że gra powstała pewnie około roku 1987 (przy założeniu, że rejestracja patentów w minionym ustroju trwała, podobnie jak teraz, minimum 2 lata) to mamy tu do czynienia z wynalazkiem mającym około 25 lat.

Pozostali dwaj bohaterowie dzisiejszego wpisu nie mają żadnej podobnej informacji, ale ich wykonanie jest bardzo podobne, dlatego chyba zbyt wiele nie ryzykuję mówiąc, że one także pochodzą z czasów Zmienników, Alternatyw 4 czy Misia. Jeśli ktoś z Was jest w stanie powiedzieć coś więcej o pochodzeniu rzeczonych gier - będę bardzo wdzięczny. Ze względu na ich stały kontakt z nowymi rzeczami, datowanie metodą węgla C14 niestety odpada...

Tym razem powstrzymam się od wyraźnej oceny gier, gdyż w ich przypadku, w kontekście 2 (jeśli nie więcej) minionych dekad i setek poznanych gier, nie wspominając o tysiącach nowych wymyślonych i wydanych na świecie, taka ocena byłaby po prostu niesprawiedliwa.


Super Taktyk
Super Taktyk to właśnie owa "zastrzeżona w Urzędzie Patentowym" gra. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem jej zdjęcia w sieci, pomyślałem, że to taki polski Mechanix, co wystarczyło aby ją nabyć.

Podobieństwo jest wyraźne, ale mamy tu także kilka różnic - koła zębate są układane na siatce przypominającej szachownicę, a naszym celem jest poruszenie bazowego koła przeciwnika w określonym kierunku. W swoim ruchu przestawiamy jedną z naszych zębatek, a następnie możemy poruszyć swoim "głównym trybem" aby sprawdzić, czy porusza się zębatka rywala.

Niestety, w instrukcji jest kilka dziur, które trzeba samodzielnie uzupełnić, ustalając przed rozgrywką "słuszną wersję zasad". Dlatego też nie jestem na 100% pewien, że graliśmy z Beatą w tę grę tak, jak miał to autor na myśli.

Gra jest raczej prosta i pewnie dziś nie zrobiłaby większego wrażenia. Jeśli jednak przypomnimy sobie, że jeszcze kilka lat temu Mechanix miał swoje 5 minut (i to całkiem głośne), to szkoda, że projekt ten nie wybył nigdzie dalej, gdyż może zawojowałby świat jeszcze w ubiegłym wieku! 

Oczywiście istnieje ryzyko, że nie jest to polski wynalazek, a nielegalna kopia jakiejś zachodniej gry (co wcale nie było takie dziwne w latach 80', a nawet 90'), ale wewnętrzny głos każe mi wierzyć w zdolności twórcze rodaków.


Archimedes
Kolejną "antyczną" grą jest gra o tytule nawiązującym do imienia antycznego greckiego filozofa i matematyka. Nie wiem co prawda, co jedno ma do drugiego, ale może sami mi powiecie.

Gra rozgrywa się na prostokątnej planszy z dziurami, po której poruszamy nasze pionki - "królów". W swoim ruchu gracz przestawia króla o jedno pole w linii prostej, a następnie umieszcza w dowolnym otworze na planszy inny pionek, w ten sposób blokując pole do końca gry. Naszym celem jest całkowite zablokowanie ruchu przeciwnika - jest to jedna z gier "do pierwszego przegranego".

Jak sami chyba zauważacie, mechanika gry jest wariacją gier o ciągle zmniejszającej się planszy (jak Hej! To moja ryba! czy opisywane przeze mnie ostatnio Quivive), czy także analogicznych gier rozgrywanych na kartce papieru. Cały czas mam wrażenie, że doskonale wiem co było pierwowzorem gry, jednak za nic nie mogę dopasować ostatniego kawałka łamigłówki, która odblokuje odpowiednią szufladkę w mojej głowie skrywającą ów tytuł.


Football
Kiedy spoglądnie się na tę planszę, w głowie zaraz odzywa się głos (coś chyba za często słyszę głosy...) "ja już to gdzieś widziałem!. I ma on rację - mamy tutaj do czynienia z tą samą planszą co w opisanym powyżej Archimedesie, jednak tutaj pola nie są połączone liniami, a zamiast tego wyrysowano linie z boiska piłkarskiego oraz oznaczenia punktowe. Widać wydawca korzystał z jednej formy wtryskowej do stworzenia kilku gier - ciekawe ile ich jeszcze było.

Rozgrywka, to tak naprawdę dwuosobowy wariant samotnika - w swoim ruchu gracz przeskakuje nad pionkiem przeciwnika, zbijając go. Tak sobie hasamy do czasu aż nikt nie może wykonać ruchu. Wówczas podliczamy punkty za pozostałe, żywe pionki i, jak w każdej klimatycznej grze, wygrywa ten, kto ma ich więcej.

Niestety, z Beatą udało nam się rozegrać właściwą partię dopiero za trzecim razem - najpierw, w związku z dziurawymi zasadami, zepsuliśmy grę po kilku ruchach, druga partia została przerwana tym, że wywróciliśmy planszę, strącając  z niej pionki, ale jak się zwykło mawiać "do trzech razy sztuka". Trzecia partia została doprowadzona do końca i to udanego.

Mnie osobiście Football spodobał się chyba najbardziej ze wszystkich trzech opisanych dziś gier. Może dlatego, że nadal lubię samotnika i zdarzyło mi się nie raz móżdżyć nad różnymi układami, a ta gra stanowi jego dwuosobową wersję. Nie jestem chyba odosobniony w tej kwestii, gdyż w sklepach od lat są dostępne łamigłówki działające na podobnej zasadzie - chociażby żabki od ThinkFun.

4 komentarze:

  1. No, ale pora się zabrać za granie...
    Święta za pasem, a tu 1/6 planu w plecy!

    Trzymam kciuki!

    WRS

    OdpowiedzUsuń
  2. Robię co mogę :o) Tak się składa, że zawsze mam co najmniej kilka gier więcej zagranych, aniżeli opisanych.
    Wyrobić się będzie ciężko, ale robię co mogę!

    OdpowiedzUsuń
  3. 1 stycznia warto by podjąć nowe wyzwanie i zmienić nazwę bloga na 500 w 2 lata.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na razie nie mam takich planów - więcej o tym napiszę pewnie w styczniu, po opublikowaniu ostatniej notki z realizacji planu (oby opisywała ona trzechsetną zagraną grę!).

    Planuję obecnie w styczniu popełnić kilka wpisów podsumowujących cały rok, zawierających wrażenia, opinie itd. Teraz skupiamy się na pchaniu planu naprzód! :)

    OdpowiedzUsuń