środa, 6 czerwca 2012

Artystyczny piątek

Koniec minionego tygodnia jak zwykle oznaczał granie. Jednakże tym razem było nas o wiele więcej niż zazwyczaj. Poza Ulą, Beatą, Mateuszem i mną, do naszej ekipy dołączyli Wiola z Markiem oraz Agata. W tak dużym gronie postanowiliśmy zagrać coś z gatunku party games, zwłaszcza, że wiedzieliśmy, że gry mają być jedynie dodatkiem do wieczoru, gdyż z Wiolą i Markiem widzieliśmy się po raz pierwszy od ponad pół roku i trzeba było poplotkować o tym i owym. Tak oto z regału przywędrowały do nas dwie zwariowane imprezówki wymagające pewnych umiejętności artystycznych.


Identik
Marek kontemplujący obrazek
Na pierwszy ogień poszedł Identik, czyli europejska edycja gry Portrayal. 

W trakcie gry jeden gracz najpierw stara się możliwie najdokładniej opisać rysunek, który ma na karcie, po czym za wszystkie bazgroły przyznaje się punkty w oparciu o 10 pytań odnoszących się do rysunku. Oczywiście nikt wcześnie nie wie jakie to mogą być pytania. Wymogi punktowe mogą być przeróżne - np. czy owad na zdjęciu ma co najmniej 5 odnóży albo czy oko postaci jest większe od nosa - są one pokręcone tak samo, jak rysunki obecne w grze.

Identika postanowiłem kupić zaraz po premierze, zachęcony wieloma pozytywnymi opiniami i recenzjami posiadaczy wersji zza oceanu. Z wielkimi nadziejami zasiadłem do gry i... klapa. Gra mnie zawiodła. Co prawda, pozostali gracze nie mieli tak negatywnych opinii jak ja, a większości gra się spodobała i to nawet bardzo. Ja jednak czułem się zawiedziony - czegoś mi tu brakowało, jakiejś iskry, ducha, czy czegoś innego co sprawiałoby, że ciepło wspominałbym grę i chciał do niej wracać. Mimo to gry się nie pozbyłem (ech to kolekcjonerstwo) i przyczajona jak tygrys czekała aby znów zaatakować.

I uderzyła w miniony piątek. Rozgrywka była wręcz fenomenalna. Nie wiem ile graliśmy, ale praktycznie przez cały czas było nam wesoło - nasze radosne krzyki (których celem było argumentowanie, że przecież zostało narysowane to co trzeba - ta kropka z kreską to właśnie to o co pytają!) były co rusz przerywane salwami śmiechu. Jeszcze weselej było kiedy nawzajem prezentowaliśmy sobie nasze "dzieła" i porównywaliśmy je z oryginałem. Nierzadko były one bardzo odległe of tego "co autor miał na myśli".
Oryginalny rysunek i nasze "wariacje na temat"
Czemu gra mi się początkowo nie spodobała? Sam już nie wiem. Nie mogę zwalić tego wrażenia na nieodpowiednią ekipę, gdyż poprzednio graliśmy także z Ulą i Mateuszem (oraz innymi dwoma osobami). Może po prostu nie był to mój dzień, co tylko potwierdza pogląd, że nie należy zbyt pochopnie wystawiać ocen, gdyż te mogą się diametralnie zmienić, nie wiadomo czasami nawet dlaczego.

Gdyby nie stosunkowo duży rozmiar pudełka i dość wysoka cena (i niedostępność gry) Identika można by spokojnie polecać wszystkim, którzy lubią klasyczne gry imprezowe takie jak Kalambury. A tak pozostaje on oryginalną grą, którą warto się zainteresować przy nadarzającej się okazji.

Ciekawostka: W oryginalnym, amerykańskim wydaniu gry, za ilustracje kart posłużyły clip-arty i inne darmowe grafiki dostępne w internecie. Pokazuje to, że do sukcesu gry czasem nie potrzeba mega wycackanych grafik najlepszych ilustratorów na rynku.


Cluzzle
Skoro spróbowaliśmy swych sił przy rysowaniu, postanowiłem, że w ramach kolejnego wyzwania sprawdzimy jacy są z nas rzeźbiarze. Niestety tym razem przyszło nam grać już tylko we czwórkę (Agata musiała uciekać, a Beata i Marek postanowili przyglądać się rozgrywce z boku).

Cluzzle to pierwsza gra wydana przez firmę Northstar Games - znaną z doskonałego Wits & Wagers i rewelacyjnego Say anything! W jednym z wywiadów twórca gry, Dominic Crapuchetts, wspomniał, że pomysł Cluzze narodził się podczas rozgrywki w grę Barbarossa Klausa Teubera, która jego zdaniem była niepotrzebnie skomplikowana w kilku miejscach.

W trakcie gry każdy gracz losuje kartę z kilkoma hasłami - wybiera jedno z nich i następnie z ciastoliny musi ulepić coś, co ma dość umownie reprezentować wspomniane hasło. Następnie rozpoczyna się dwuminutowa runda, podczas której każdy z uczestników może zadać dokładnie 4 pytania dotyczące "rzeźb" przeciwników. Żeby nie było za prosto, pytania muszą być jak najbardziej zamknięte, a gracze gromadzący wskazówki muszą analizować wszystkie odpowiedzi i starać się je zebrać w jakąś zmyślną całość.

Po zakończeniu rundy pytań gracze mają 30 sekund na wypisanie tego, co ich zdaniem ułożyli rywale. Następnie odpowiedzi te są ujawniane i sprawdzane. Jeśli "ulep" zostanie prawidłowo rozpoznany w pierwszej rundzie, zgadujący jak i ulepiacz otrzymują po 1 punkcie, a twór nie jest już brany pod uwagę i punktowany w kolejnych rundach. Jeśli nastąpi to po 2 rundzie, gracze otrzymują po 2 punkty; jeśli po 3 rundzie - 3 punkty. Jeśli po 3 rundach nikt nie odgadnie co prezentowało nasze dzieło, nie otrzymujemy żadnych punktów.

Sami więc widzicie, że gra jest banalnie prosta, jednak dzięki wymogowi, aby nasz ulep był "nie za prosty, nie za trudny" rozgrywka potrafi naprawdę zaskoczyć, zwłaszcza, że hasła potrafią być różnorodne - od słonecznika, poprzez zoo, brodę, plakat czy wodospad Niagara (który moim zdaniem przepięknie ulepiłem, ale nikt go nie odgadł). Gra doskonale nadaje się na luźne spotkania, takie jak nasze i potrafi bardzo pozytywnie zaskoczyć.
Zgadnijcie co przedstawiają powyższe "ulepy".
Nie mogę Wam jednak polecić jej zakupu, ponieważ gra nie jest już produkowana. Jeśli już ją gdzieś znajdziecie, musicie być świadomi tego, że na 99% będziecie musieli zaraz po zakupie wyrzucić oryginalną ciastolinę, ponieważ będzie ona sucha, twarda i nie będzie można z niej niczego ulepić (wada produkcyjna). Ja swój egzemplarz kupiłem za symboliczne 3 euro podczas targów w Essen, więc wraz z kosztem nowej ciastoliny gra nie wyszła aż tak drogo (a ile jeszcze mam ciastoliny do zabawy! ;o) ).

Na szczęście zasady gry są bardzo proste i nie wymaga ona wyszukanych elementów, dlatego nic nie stoi na przeszkodzie aby ją sobie zrobić samodzielnie. Na ogół nie polecam robienia samoróbek, ale w tym wypadku chyba wszyscy będą usprawiedliwieni :o)


Co prawda nie zagraliśmy w miniony piątek w wiele gier, ale to nie one były głównym punktem wieczoru - zależało nam przede wszystkim aby się spotkać, porozmawiać i przy tym wesoło pobawić. Bez wątpienia ten cel został zrealizowany.

Małe podsumowanie
W związku z tym, że zakończył się kolejny, już piąty miesiąc bieżącego roku czas na małe podsumowanie. Przez minione miesiące udało mi się zagrać i opisać 137 gier, które miałem w swojej kolekcji przed 1.02.2012. Daje to średnią 27,4 gry na miesiąc. jeśli się ona utrzyma, spokojnie zrealizuję cały plan, do którego brakuje mi jeszcze 163 gry. Za niedługo spodziewam się przekroczenia półmetku - potem powinno być z górki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz