sobota, 29 grudnia 2012

Wyprawy badawcze w różnej odsłonie

Jak już kiedyś wspominałem, czasami post factum okazuje się, że gry, w które zagraliśmy mają jakiś wspólny klucz - czy to klimat, element mechanizmów czy coś innego. Tak też okazuje się być w przypadku dwóch gier, w które z Beatą zagraliśmy w krótkiej przerwie między świątecznymi wyjazdami (choć połączenie to może się niektórym wydać naciągane). W tym roku święta mieliśmy wybitnie męczące - odwiedziliśmy wiele osób z rodziny mieszkających w różnych miejscach. Dlatego też w tym roku nie było rodzinnego grania, ale na szczęście było przynajmniej granie w domowych pieleszach. 

A co łączy obie gry? Można powiedzieć, że obie opowiadają o wyprawach badawczo archeologicznych - jedna do amazońskiej dżungli, druga o badaniu piramid.



Expedition Altiplano
Expedition Altiplano to dwuosobowa gra karciana, w której każdy z uczestników stara się zdobyć legendarne artefakty. W tym celu werbuje do swojej ekspedycji archeologów i łotrów, stara się badać określone miejsca, odbywa wydarzenia. Tak naprawdę jest to gra w stylu gier CCG, TCG, LCG, ale zamknięta w jednym pudełku, ze wspólnymi taliami dla obu graczy (osobno talia bohaterów, osobno odkryć, na które składają się wydarzenia, pułapki, niebezpieczeństwa, obszary i artefakty).

Pierwszy raz o Altiplano przeczytałem na stronie Bruno Faiduttiego i po tej lekturze (dokładnie po fragmencie "Expedition Altiplano is a clever two players card game, carefully designed and published. It has all the qualities of a good CGG, without the main drawback – it’s not collectible.") zapragnąłem ją mieć. Dotarła do mnie po kilku miesiącach, sprowadzona za pośrednictwem rodziny znajomego. Udało mi się też skontaktować z autorem, który podesłał mi tłumaczenie całej gry na angielski i wielce podekscytowany siadłem do gry (przygotowałem nawet tłumaczenie na polski, które wrzuciłem do koszulek z kartami).

Nie wiem, czy nad tą grą wisi jakaś klątwa inkaskich bogów, faraonów, innych -ów (np. dentystów) czy co, ale coś nie mam szczęścia w partnerach do tego tytułu. Komu jej nie pokazałem, nie chciał grać ponownie, choć ja byłem chętny na kolejne partie. Może jest losowa, ale to normalna cecha każdej karcianki. Jest za to dość szybka, ślicznie wydana, ma przewspaniały klimat i... nic! Nie udało mi się w tę grę zagrać kilka razy w krótkim odstępie czasu, a jestem przekonany, że zyskałaby więcej z każdą kolejną rozgrywką. Nie inaczej było tym razem - zagraliśmy z Beatą, która szybko mnie rozgromiła, więc miałem nadzieję, na kolejną partię (w końcu wygrała). Ta jednak nie nastąpiła. Cieszę się jednak, że dane mi było przypomnieć sobie tę grę i cały czas wierzę, że nadejdzie jej czas.

Expedition Altiplano na BGG

Tajemnice Labiryntu
Tajemnice Labiryntu poznałem gdzieś na początku lat 90' minionego stulecia, kiedy to moja mama kupiła ją w prezencie dla kuzynki rówieśniczki. Zaraz po otrzymaniu gry została ona otwarta, jeden z jej starszych braci przeczytał instrukcję przystąpiliśmy gry. Wygrałem dwie czy trzy partie, co mnie sprawiło ogromną radość, ale nie spodobało się obdarowanej, więc gra szybko została spakowana do pudełka. Ja natomiast męczyłem rodziców o zakup takiej samej gry, co udało mi się w końcu osiągnąć.
Nie była to jednak oficjalna i oryginalna wersja gry, a nielegalna kopia pt. "Super Labirynt". Zasady i mechanizm działania są identyczne, a same gry różnią się tylko szatą graficzną i jakością wykonania (oryginał Ravensburgera to niebo, w porównaniu do ziemi, jaką była polska podróbka).

Kiedy poznaliśmy się z Beatą okazało się, że i ona ma tę grę - tym razem jednak w wersji oryginalnej z tamtych lat. Beata zresztą lubi ten tytuł do dziś i wiele nie trzeba było ją namawiać do rozgrywki.

Sama gra polega na docieraniu swym pionkiem do celów rozmieszczonych w labiryncie zlokalizowanym w piramidzie. Clue rozgrywki polega na tym, że labirynt jest ruchomy i zmienia się w turze każdego gracza - w swojej kolejce gracz wsuwa na plansze nową płytkę, poruszając jeden z ruchomych rzędów - a nie wszystkie się ruszają, co także potrafi napsuć krwi. Właśnie dlatego każdy ruch należy dokładnie przemyśleć i wyobrazić sobie jego konsekwencje, a to potrafi sprawić problemy nawet starszym graczom. Ważne jednak jest to, że rozgrywka jest emocjonująca, a przez ciągłe zmiany w labiryncie kolejne partie nie są całkiem identyczne.

Warto pamiętać o tym, że jest to gra z 1986 roku, więc już minęło jej 25 lat. Mimo swego wieku nadal sprawia przyjemność, jest doskonała do gry z dziećmi oraz idealnie nadaje się wciągania do planszówek nowych (raczej młodszych) graczy. Widać zasłużenie zdobyła w 1986 tytuł Spiel des Jahres.

Od tamtego czasu doczekała się także wielu odmian - karcianej, junior, elektronicznej. Znajomy miał kiedyś taką z pierścieniowym labiryntem, w którym poruszało się okręgi. Grałem w kilka z nich, ale pierwsza i podstawowa nadal wydaje się być tą najlepszą.

Tajemnice Labiryntu na BGG
Tajemnice Labiryntu na stronach wydawnictwa Ravensburger

Do końca już tylko 8 gier!

2 komentarze:

  1. Jeszcze tylko jeden dzien i osiem tytulow do ogrania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już mniej ;o)
    I nie do ogrania, a do opisania...

    OdpowiedzUsuń