wtorek, 24 stycznia 2012

Kuba Rozpruwacz na K2

Dzisiaj w ramach wspólnego wieczoru udało się przeforsować spędzenie go przy grach (choć przyznam szczerze, że pomysł bardziej Bett niż mój). Jakoś tak się złożyło, że każde z nas wybrało po jednym tytule, w które przyszło nam zagrać. Beata wybrała K2, ja natomiast Mr Jack Pocket. Gry dość proste, szybkie i przyjemne, a tym samym dość różne od siebie.

K2
W "symulację  alpinizmu autorstwa Adama Kałuży" Beata grała dotychczas chyba tylko jeden raz, gdzieś około półtora roku temu. Jednak tamta rozgrywka wywarła na niej tak pozytywne wrażenie, że ma luba zawsze wypowiadała się o K2 bardzo pozytywnie i w samych superlatywach. Ja miałem przyjemność zagrać w ten tytuł kilka razy więcej (w tym w jego znacznie wcześniejszą wersję) i wspomnienia równie pozytywne (aczkolwiek nie jest to moja ulubiona gra Adama). Mimo to nasz egzemplarz dzisiaj zaliczył dziewiczą rozgrywkę, co po raz kolejny dowodzi o słuszności mego postanowienia noworocznego.


Za przygotowanie gry tym razem była odpowiedzialna Bett, która wybrała planszę z łatwym szlakiem w połączeniu z zimową pogodą - żeby było łatwo, ale nie za bardzo. Jednak mi o tym nie powiedziała i miałem nieuzasadnione poczucie, że gramy w wariant spacerowy z letnią pogodą.

Początkowo były całkiem spokojnie - każdy się wspinał na własną rękę wybierając strategię "jeden do przodu, drugi zamiata tyły" i zbytnio sobie nie przeszkadzaliśmy. Dopiero pod samym szczytem zaczęliśmy się blokować - najpierw ja nie mogłem wejść na szczyt, później zablokowałem Bett możliwość zejścia ze szczytu. Zaowocowało to śmiercią jej jednego alpinisty. Niewiele później dołączył do niego mój pionek, który dotarł prawie na sam szczyt i o zwycięstwie zadecydowały rezultaty "drugorzędnych" alpinistów.

Dopóki nie dowiedziałem się, że gramy na pogodzie zimowej, zdziwiony byłem jak ta gra potrafi być trudna nawet w wariancie maksymalnie familijnym - głupi ja :o).

Myślę, że mimo nadpsutej krwi, wynikającej ze śmierci alpinisty i blokowania nasze oceny nie uległy zmianie. W takim razie teraz czas rzucić się na wariant mega trudny, a potem przenieść się na Broad Peak.


Mr Jack Pocket
Zaraz po zakończeniu zmagań na ośnieżonych stokach drugiego co do wielkości szczytu na Ziemi przenieśliśmy się do londyńskiej dzielnicy Whitechapel, w której grasował legendarny morderca Kuba Rozpruwacz. Osobiście bardzo lubię wszystkie gry z serii Mr Jack. Niestety ma luba nie podziela tego zamiłowania i permanentnie odmawia grania w poszczególne tytuły o najsłynniejszym zabójcy wiktoriańskiej Anglii. Jednak w pamięci utkwiło mi, że jak dawno temu raz zagraliśmy w wersję kieszonkową to powiedziała, że jej się nawet podobało, w związku z czym optowałem za zagraniem właśnie w tę grę.
Jednak chyba zmęczenie sprawiło, że miłość, którą Beata miała żywić do tego tytułu, nie zdążyła rozkwitnąć zanim zgasła - rozgrywka trwała może 7 min, Kuba został szybko złapany, a prowadząca go białogłowa chwilę później udała się na spoczynek. Ja zaś pozostałem z poczuciem niedosytu wynikającym z zaledwie jednej rozgrywki - i to tak krótkiej! Tylko czy dane mi będzie zagrać w ten tytuł ponownie w najbliższym czasie?


Jednak dość na dziś gadania - ja też muszę w końcu iść spać, bo budzik w tygodniu nieubłaganie dzwoni chwilę przed 6. Ważne, że kolejne 2 tytuły dodane do listy - po cichu liczę, że w tym tygodniu uda się nadrobić ostatnie zaległości.

2 komentarze:

  1. możesz zagrać ze mną lub moją żoną w gry z serii mr jack. uwielbiamy i chętnie zagramy na jakimś konwencie lub w zawsze Lublinie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak coś, to możemy zagrać przy okazji Waszej wizyty w Krakowie ;o)

    OdpowiedzUsuń