wtorek, 3 stycznia 2012

Ora et Labora

Dziś spontanicznie udało się zgadać z dwójką znajomych na trzyosobową rozgrywkę w najnowszy tytuł Uwe Rosenberga - Ora et Labora. Swój egzemplarz kupiłem w sumie niewiele po polskiej premierze, jednak dopiero 2 dni temu udało mi się przeczytać instrukcję. Zaawansowane gry tego autora zdecydowanie lepiej jest poznawać poprzez praktykę, dlatego gdy okazało się, że jest możliwość zagrania dziś z osobami, które grę znają, trudno mi było sobie odmówić.

Tak więc dla mnie była to partia debiutancka. Jednak, jak już wspomniałem, dla moich rywali nie - jeden grał drugi raz, natomiast drugi miał za sobą o wiele więcej partii. W związku z tym nie oczekiwałem, że na koniec spotkania to ja będę liderem.

Stało sie tak jak przewidywałem - szanowni przeciwnicy pokazali mi, gdzie moje miejsce. Mój wynik w porównaniu do nich nie był nazbyt rewelacyjny (50 punktów za 2., za 1. około 70). Mimo sromotnej porażki gra wywarła na mnie całkiem pozytywne wrażenie. 


W porównaniu do poprzednich tytułów Uwe Rosenberga (mam tu na myśli Agricolę, Le Havre oraz At the Gates of Loyang) nie mamy tutaj do czynienia z wiszącym permanentnie nad głową toporem w postaci obowiązkowego żywienia czy realizowania zleceń. Owszem, działania powinny zmierzać do realizowania konkretnych celów, najlepiej wyznaczonych sobie dość wcześnie i konsekwentnie realizowanych przy jednoczesnym ich modyfikowaniu odpowiednio do zachodzących zmian, ale nie ma żadnych kar jeśli czegoś nie zrobimy (poza ewentualnym gorszym wynikiem punktowym jaki uzyskamy). Dzięki temu gra jest mniej stresująca (przynajmniej w tym aspekcie).

Przytłaczający trochę, zwłaszcza na początku, jest ogrom dostępnych opcji oraz brak pojęcia co robić i od czego zacząć. Wszystkie moje dzisiejsze działania były podejmowane trochę po omacku, trochę tak jakbym spacerował we mgle po nieznanym terenie. W związku z tym, że była to moja pierwsza partia zrezygnowałem z przeglądania przed rozgrywką kart budynków, ponieważ dałoby mi to niewiele bez dobrego poznania w praktyce mechanizmów rządzących grą. Przed kolejną partią na pewno będzie inaczej.

Na pewno będę chciał powtórzyć partię możliwie najszybciej. Nawet w trybie solo (mimo, iż nie przepadam za graniem w takim trybie, to warto kuć żelazo póki gorące), aby zweryfikować nauki i sprawdzić jak bardzo nadaję się (lub nie) na opata.

1 komentarz:

  1. Ora et labora dobra gra, kuj zelazo, chociaz opaci tego nie robia ;p

    OdpowiedzUsuń