sobota, 28 stycznia 2012

Piątkowe granie

Na wczorajszy wieczór zaplanowaliśmy z Mateuszem rozgrywki w tytuły, które z różnych powodów nie podchodzą naszym drugim połówkom (a to temat nie ten, a to gra za ciężka, a to się po prostu nie podoba - chyba każdy gracz zna takie problemy). Już kilkakrotnie umawialiśmy się na takie "spotkania bez kobiet" i wypalało to całkiem przyjemnie. Jednak wczoraj sytuacja potoczyła się nieco inaczej niż zwykle - wszystko przez pewne sprawy, które Meff musiał załatwić przed przybyciem, co spowodowało opóźnienie jego przyjazdu, oraz moje ogromne zmęczenie, wynikające z pracowitego dnia.


Nexus Ops
Na pierwszy ogień (zgodnie z moim pierwotnym założeniem) poszła prosta gra bitewna w klimatach Sci-fi. Po chwilach przekonywania do rozgrywki udało się nakłonić również Beatę. Bardzo zależało mi na tym, abyśmy zagrali właśnie w trójkę, ponieważ tytuł ten najlepiej sprawdza się w tej konfiguracji (znalazł się w czołówce najlepszych gier dla 3 graczy w jednym z odcinków podcastu The Dice Tower). Zresztą Beata chyba nie ma nam tego za złe, ponieważ została z nami już do końca i zagrała we wszystkie pozostałe gry.

Nexus Ops to gra bitewna, ale przypominająca bardziej Ryzyko niż zaawansowane żetonowe strategie. Każdy z uczestników kontroluje bandę "żelkowych ludzików" (figurek z przezroczystego plastiku, który na dodatek wydaje się świecić - super to wygląda!), a jego zadaniem jest zdobycie 12 punktów. Tura gracza składa się z kilku prostych faz jak zakup nowych jednostek, ruch (podstawowo o 1 pole), 1 runka walki na każdym spornym polu (1 rzut za każdą jednostkę, w określonej kolejności), zebranie dochodu, dobranie karty sekretnej misji. Całe sedno gry tkwi w tym, że gra zmusza graczy do prowadzenia potyczek - nie premiuje okopywania się. Zostało to wprowadzone w bardzo prosty sposób - na koniec każdej swojej tury gracz otrzymuje kartę sekretnej misji, na której ma przedstawiony cel, który ma postarać się osiągnąć. Celami są np. zniszczenie jednostki X w trakcie bitwy, wygranie bitwy na takim, a takim terenie. Karty te mają wartość od 1-3 punktów i można je zagrać tylko po wygraniu bitwy w swojej turze. Tak więc cel gracza zasadniczo sprowadza się do jak najlepszego rozwijania armii i łojenia nią rywali, przy jednoczesnym utrzymaniu możliwie najlepszego źródła dochodu (w końcu za coś trzeba kupować nowe jednostki). Żeby nie było za łatwo - surowce wydobywać mogą tylko najsłabsze jednostki.

Rozgrywka dwuosobowa to po prostu pojedynek dwóch graczy, a przy trzech uczestnikach już jest miejsce na przekonywanie do ataku na inną osobę, małe negocjacje, groźby etc. Rozgrywka nawet w takim wariancie jest bardzo szybka - na pudełku gra ma informację, że trwa 60-90 min. Nam zajęła chyba 60 min z rozstawieniem i sprzątaniem.

Strasznie się cieszę, że mogłem zagrać w "żelki". Z tego co widziałem i słyszałem drugiemu męskiemu uczestnikowi rozgrywki też gra się całkiem spodobała (zwłaszcza, że wygrał). Niestety nie można powiedzieć tego o Beacie, która po prostu nie lubi rozgrywek silnie konfrontacyjnych - ale mimo to dzielnie toczyła boje.

Uwaga: W minioną środę miała premierę nowa edycja Nexus Ops - tym razem w odsłonie przygotowanej przez FFG. Gra nie zawiera już żelkowych ludzików, ale trzon zasad pozostał niezmieniony. Kilka rzeczy poprawiono, zmieniono grafiki (osobiście uważam starą edycję za wiele ładniejszą), dodano kilka wariantów (w tym kilka, które brzmią bardzo sensownie). W związku z tym, że jestem kolekcjonerem, nabyłem także tę nową edycję (ku niezbyt wielkiej uciesze Beaty), jednak uważam, że jeśli będziemy chcieli zagrać w wersję podstawową, to zdecydowanie na starym wydaniu.


Tier auf Tier
Po rozgrywce w Nexus Ops zagraliśmy w jeden tytuł, którego teraz nawet nie wymienię, ponieważ chcę mu poświęcić osobny wpis. Jednak zaraz potem postanowiliśmy zagrać w coś prostego, aby rozluźnić umysły. Wybór padł na grę Zwierzak na zwierzaku, w której na grzbiecie krokodyla ustawia się piramidę ze zwierzątek, starając się przy tym jej nie przewrócić.

Gra prosta, niezbyt skomplikowana, wymagająca odrobiny zręczności i pewnej ręki - czy wspominałem, że miał to być wieczór grania w cięższe gry?

Myśliciel i banda zwierzaków
O grze nie ma co się specjalnie rozpisywać - jest prosta, przyjemna i daje trochę radości niezależnie od wieku :o)


Loch Ness
Choć pierwotnie mieliśmy zagrać tylko w jeden lżejszy tytuł, to kolejny wybór padł na grę w moim odczuciu jeszcze lżejszą, czyli Loch Ness od Granny. Tytuł ten jest jeszcze prostszy niż zwierzaki - polega na rzucaniu kostką, poruszaniu potwora (albo poruszeniu fotografa) i losowaniu kafelków z obrazkami będącymi zdjęciami potwora z Loch Ness.

Boje fotografów nad szkockim jeziorem zamieszkałym przez tajemniczego jegomościa
Sugerowany wiek  graczy to 4+ i gra jest wyraźnie nakierowana na taką grupę docelową. W trakcie rozgrywki nie ma zbyt wielu decyzji do podjęcia i zaawansowani gracze raczej nie mają tutaj czego szukać (chyba, że grają ze swoimi latoroślami). Dzieci będą czerpały radość z rzucania dużą kostką, przesuwania ślicznych figurek i losowania kafelków ze śmiesznymi obrazkami. Dorośli - zależy ile w nich jest dziecka.


W ten oto sposób wieczór, który według pierwotnego założenia miał być przepełniony ciężkimi grami, osadzonymi przede wszystkim z klimatach kosmosu i wymagający dużego skupienia i myślenia, przemienił się w coś zupełnie innego. Jednak nie ma w tym nic złego, ponieważ przecież chodzi o przyjemność płynącą z grania, a jako miłośnik gier wszelakich czerpię ją z różnorodnych tytułów, w które gram. No i lista gier zagranych też się powiększyła :o)

1 komentarz:

  1. Jak żeście tyle plotkowali to nie ma się co dziwić, że wam zeszło :)

    OdpowiedzUsuń